i czekamy wciąż na wyniki taty, kilka razy dzwonił i w końcu powiedzieli, że wyniki przyszły, ale nic więcej nie zdradzili. Po prostu umówili na wizytę u lekarza.....Okropne, kiedy coś się dzieje z rodzicami, przecież są zawsze, od zawsze i co!? nie na zawsze?? Pocieszam się czytaniem (jak Zoyka), fryzjerką - przyjdzie za godzinę, czasem czymś słodkim...Będzie dobrze, on jest taki dobry...będzie dobrze.
dieta: obecna, choć czasem załamana czymś pocieszającym
ćwiczenia: obecne, prawie dziennie, ciało się w obwodzie zaczyna zmniejszać, chociaż waga stoi, mięśnie się budują. Muszę zmniejszyć ilość białka i wprowadzić trochę skrobi, dukan mi nie służy, po małych odstępstwach waga szybko wraca, musiałabym ją zastosować książkowo, by nie było jojo, ale nie potrafię się obejść bez owoców. Wchodzę pomału z powrotem na South Beach:)
zoykaa
19 lutego 2011, 16:27musimy byc silne,slyszysz-S.I.L.N.E!!!!!!!jestem z Toba pisz odrazu,jak cos bedzie wiadomo
agnes315
19 lutego 2011, 15:18o czym piszesz, moja mama też chorowała, już jej nie ma 9 lat, a ja do tej pory nie mogę się z tym pogodzić. Buziaki
orea1
19 lutego 2011, 13:47selerek jest bardzo wskazany przeczytaj nowy artykuł na VBitalii.Mocno trzymam kciuki za wyniki ojca ,bedzie dobrze musimy w to wierzyć.Pozdrawiam i ściskam