mi jest:( brakuje słońca, ruchu na świeżym powietrzu, nie umiem namówić męża na góry, żeby trochę pochodzić i tak kapcaniejemy w tym domu. Ale jutro popływam to pewnie nastrój mi się poprawi.
A menu:
Dzisiaj na śniadanko: parówka (muszę z nimi skończyć, bo tłuszczu mają trochę)
o 12tej jogurt light z otrębami
potem jajecznica
i po powrocie do domu może brokuł z fetą.
koksa89
3 listopada 2010, 15:03oj ile bym dała za chodzenie po górach.. ale terminy mi nie pozwalają na wyjazd w taterki moje kochane :(
Sutraa
3 listopada 2010, 13:19mi też brak słońca....słońca, ruchu i mobilizacji do wyjścia....zasiedziałam się w domu i teraz jak wychodzę to na prawdę z ciężkim sercem, idę bo muszę... zamiast pojeździć na rowerku póki jeszcze można, to ja wolę iść do sauny ;) eh... trzymaj się, pogoda raczej już nas nie będzie rozpieszczać, trzeba [przywyknąć ;)