Aż się boję dziś wyciągać miarkę - jestem kilka dni przed @ więc raczej nie będą to miarodajne cyferki... Widać to nawet na wadze, bo urosła, choć staram się raczej nie zwracać na nią jakiejś większej uwagi. Jem ostrożnie, w rozsądnych ilościach, w odstępach mniej więcej 3-godzinnych. Fakt, że wczoraj włączyło mi się wieczorne podżeranie, ale jestem na 100% pewna, że to przez te dni przed @. Zawsze tak mam. Choć staram się bić po łapskach i jeść jednak coś lekkiego, ale kromalki z masełkiem i "vegetą" nie dałam rady sobie odmówić. Ale spoczko, nie ma co się łamać, nie? :) W końcu dziś kolejny trening, więc się spali.
Wczoraj zrobiłam sobie przerwę w ćwiczeniach, bo jakaś taka przymulona chodziłam. Muszę się natchnąć pozytywną energią. W czwartek mam egzamin, jeden z najważniejszych, bo od niego będzie zależało, czy mnie wpuszczą na semestr dyplomowy. Stresik jest, a nauka jakoś kiepsko idzie :| Ech... Dlaczego, to nie jest egzamin z fitnessu, albo zdrowego odżywiania? Na bank bym zdała...
Chwilkę jeszcze popiszę i zrobię trening. Potem mi się nie będzie chciało, a wieczorem najlepiej jest mi się skupić na nauce. Więc teraz korzystam i piszę ten post.
Trzymajcie kciuki dziewuszki!