Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
A wagi szaleją, szaleją, szaleją...


Dzień dobry, Vitalijki! Wow, piszę w weekend. Świat się kończy. Nigdy nie miałam na to czasu. Ale teraz Mój odsypia w drgim pokoju nockę, więc nie za bardzo mogę robić coś poza siedzeniem przy komputerze, żeby go nie obudzić. Tak więc jestem, żeby potwierdzić moją inteligencję planktonu i powiedzieć, że oficjalnie zaprzestałam prób zrozumienia mojego organizmu.

Być może wiecie, że ważę się codzienie - mam ten nawyk od prawie 10 lat, od czasu gdy zmagałam się z zaburzeniami odżywiania. Próbowałam z nim walczyć, ale nic nie działało i w końcu uznałam, że w sumie mi to nie przeszkadza, więc zostawiłam mój nawyk w spokoju. W czwartek rano waga pokazała 74,2 kg. Wieczorem przytrafiła mi się pizza i piwo, prawie 3000 kcal, i wczoraj rano waga pokazała 75,5 kg. 1,3 kg więcej w jedną noc, wow. Wczoraj byłam znowu grzeczna, żadnych piwek, kalorie na poziomie około 1500. Dziś staję na wagę i nie wierzę. Przestawiam ją w inne miejsce i staję jeszcze raz, ale nie chce być inaczej  -  74,2 kg. 1,3 kg mniej w jedną noc. Ja wiem, że waga się waha, ale moja bije jakies rekordy. Jednak po tylu latach codziennego ważenia powinnam już wiedzieć, że NIE DA SIĘ przytyć prawie półtora kilo na stałe od dwóch kawałków pizzy. Myślę, że chodzi o sól. Ja używam jej bardzo mało, właściwie tylko w obiadach - nie solę moich serków wiejskich, nie solę pomidora w kanapkach, rzadko solę kaszę czy ryż. A w pizzy pewnie była jej tona, to i zatrzymałam mnóstwo wody. Wczoraj przed snem wypiłam też kubek mocnej melisy, a jak wiadomo większość ziół reguluje zatrzymywanie wody, więc dziś się po prostu wszystko naprawiło. Tak więc kamień z serca.

Miałam wczoraj ćwiczyć i spcaerować, ale nic z tego nie wyszło. Na spacer nie poszłam, bo rano jak wstałam przeszła ulewa, więc zamiast wygodnych sandałków ubrałam bardziej zabudowane balerinki na wypadek kolejnego deszczu - a w tych balerinkach byłam tylko kilka razy, są jeszcze nierozchodzone i tak mnie uciskały w drodze powrotnej, że nie było mowy o spacerach. A gdy wróciłam do domu... to padłam. Ostatnią drzemkę w ciągu dnia uciełam sobie... może z 8 lat temu. A wczoraj po prostu położyłam się na kanapie i usnęłam. Poważnie, ten upał mnie wykańcza. Nie miałam energi, żeby zrobić nawet szybką jogę. No i nie zrobiłam nic. Nie wiem jak to będzie dziś, bo nie chcę skakać i tupać gdy Mój śpi obok, no i upały nie odpuszczają. A ja wciąż się nie wyspałam - ledwie 7,5 godziny snu złapałam (zwykle w weekendy śpię po 9-10 godzin). Się zobaczy.

Pora na moje wczorajsze menu:

Śniadanie: serek wiejski z płatkami owsianymi, pestkami dyni i ogórkiem
Lunch: bułka pełnoziarnista z hummusem, ogórkiem i pomidorem
Obiad: chłodnik litewski (za inspirację dziękuję KochamBrodacza)
Przekąska: dwie czekoladki 72% kakao (było miejsce w bilansie a żelazo wczoraj kulało, to je trochę chciałam podciągnąć)

Razem: 1492 kcal

Wiem, ze tych kalorii trochę za mało, ale chyba nie ma sensu dopychac na siłę do PPM. Teraz lecę poprzymykać okna, bo się znowu gorąco robi (nie, żeby w nocy było spacjalnie chłodniej...) i biorę się za czytanie. Mam ambitne plany przeczytać w ten weekend dwa kryminały przysłane do recenzji, a do tego muszę posprzątać mieszkanie, przygotować dla taty tablice z gramatyką angielską (twardo się uczy z aplikacją i naprawdę robi postępy, ale apka nie tłumaczy gramatyki więc dzwoni do mnie co chwilę o coś zapytać - na przykład dlaczego "a car" ale "an apple" i dlaczego "a car" ale "cars" - i poprosił, żebym mu znalazła takie tabelki z podstawowymi zasadami), no i napisać recenzję trzeciego kryminału, który już zdążyłam przeczytać. Nie mam najmniejszego zamiaru wystawiać nosa za drzwi na ten skwar ani w sobotę ani w niedzielę. W ten weekend będę odludkiem. Trudno.

Życzę Wam udanego weekendu, kochane!

  • aniloratka

    aniloratka

    17 czerwca 2019, 10:51

    mowilam, ze szybko spadnie :P

  • KochamBrodacza

    KochamBrodacza

    15 czerwca 2019, 17:01

    Ehh te pomiary takie są. Fajne menu, a jaki pyszny chlodniczek :D odpoczywaj duzo :* miłego i Tobie :)

  • elziwa

    elziwa

    15 czerwca 2019, 12:51

    Dlatego wlasnie trenerzy zalecaja mierzenie sie a nie wazenie :) Waga jest wzgledna i wszystko zalezy od zawarto :)sci jelit , wody itp.

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      15 czerwca 2019, 13:47

      Zakłądając, ze człowiek potrafi się mierzyć :D Ja mam wrażenie, że jakbym się nie starała to za każdym razem mierzę się w innym miejscu. Z resztą na takie mierzenie trochę schodzi, a waga - 5 sekund i po robocie. Ale mierze się, oczywiście. Z kolejnym pomiarem czekam do zakończenia drugiego poziomu treningów - zostały jeszcze 4. Po pierwszym poziomie zgubiłam 3 cm z brzuszyska i 1 cm z tyłka, więc nie mogę się doczekac kolejengo pomiaru :D

  • nomorefat

    nomorefat

    15 czerwca 2019, 10:52

    Ja tez nie bardzo ogarniam ta wagę. Często było u mnie tak, ze miałam kompuls - zjadłam 1,5 tabliczki czekolady, a następnego dnia kilogram na wadze więcej. Magia? Nie wiem sama jak to działa. Najlepszym sposobem jest czysta micha, ale same wiemy jak trudno to osiągnąć ;) Zapowiada się fajny weekend :) Miłego!

    • Cathwyllt

      Cathwyllt

      15 czerwca 2019, 13:49

      Grunt, żeby na koniec tygodnia było mniej niż tydzień wcześniej. Ja pasek uaktualniałam w poniedziałek, więc jeszcze mam dwa dni i już jestem 0,6 kg niżej niż wtedy. Więc chyba koniec końców idzie w dobrym kierunku :) Miłego weekendu!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.