Dobry wieczór, Vitalijki! Cud, że znalazłam czas by tu wpaść i napisać parę słów. Wczoraj dzień bardzo udany, było fajnie i dietowo i treningowo, więc może jedźmy z tym koksem od razu:
Śniadanie: owsianka z łyżką niskosłodzonego dżemu dyniowego mojej mamy, cynamonem i rodzynkami - 415 kcal
Lunch: bułka wieloziarnista z serem żółtym i pomidorem - 434 kcal
Przekąska: baton Go On Protein - 221 kcal (zapomniałam sfotografować)
Kolacja: kasza owsiana z mieszanką warzywną i kurczakiem - 526 kcal
Razem: 1596 kcal
Trening: joga + trening na gumach Anny Lewandowskiej (1 seria) - 414 kcal
Tak to wygląda. Dziś treningu brak bo nie znalazłam czasu, ale zrobiłam sobie chociaż po pracy szybki spacer (poczta - spożywczak - apteka) i wypociłam 260 kcal. Nie będzie jutro screena ze spalonymi kaloriami, więc musicie uwierzyć na słowo, bo przesiadłam się dziś na nowy sprzęt i niestety wcięło mi hisotrię moich treningów :( Generalnie nic się nie stało, ale nie wiem ile dziś spaliłam bo nie mam ani treningu ani kroków, więc słabo. Ale myślę, że koło 1900 kcal.
Jutro muszę potrenować za dziś i za czwartek, kiedy idę do rodziców zaznajomić mamę z odziedziczoną po mnie komórką. To będzie ciekawe, bo nabawiłam się najbardziej niewiarygodnego urazu w mojej karierze. Wczoraj podczas treningu próbowałam szybko przyjąć pozycję do kolejnego ćwiczenia, która polegała na klapnięciu tyłkiem na taśmie i ćwiczeniu tricepsów. A że się spieszyłam i zzipana już byłam cała, to straciłam równowagę i klapnęłam moim ważącym 70 kilo tyłkiem nie na taśmę, a na swój nadgarstek i wbiłam sobie opaskę monitorującą w rękę. Ona ma taką wredną wypustkę do mierzenia tętna a na nadgarstku niewiele ochronnego tłuszczyku, więc zabolało. I boli cały czas, dotknąć się nie mogę, mam wielkiego siniaka xD Ja to jestem specjalna jednak.
Ok, muszę kończyć, bo czas kolacji mojego futrzaka minął pół godziny temu i żyć mi nie daje - siedzi tuż obok i miauczy prosto do ucha i podskrobuje pazurkami. Znacie Tofika? Poznajcie:
Tak więc lecę karmić moje kocie dziecko a Wam życzę udanego wieczoru!
KochamBrodacza
28 lutego 2019, 20:01Hej Tofik :D Oj biedna oby szybko przeszło :* Fajnie działasz, tak trzymaj :)
aniloratka
28 lutego 2019, 00:57piekny kotel :D
aska1277
27 lutego 2019, 20:32Wszystko bym zjadła :)
agazur57
27 lutego 2019, 09:31Fajna książka, ale jak dla mnie mniej więcej w połowie King powinien ją zakończyć.
Cathwyllt
27 lutego 2019, 09:53Jak dla mnie powinien wyciąć środkowe 400 stron a zakończenie napisać jeszcze raz i tym razem się do niego przyłożyć. Póki co najgorsza książka Kinga, jaką czytałam niestety :(
agazur57
27 lutego 2019, 10:30Ja za nim nie przepadam, ale lubię tego typu tematykę- po 400 stronie mnie znudziła. Z tych co czytałam podobała mi się najbardziej Historie Lisey.