Cytując klasyka, dziś "nic nie bedzie". Miałam wczoraj straszny dzień. Palec bolał i cały dzień kuśtykałam pojękując przy każdym kroku, a do tego dostałam @. I do bólu stopy doszedł ból brzucha. I szalejące hormony. Jak wróciłam do domu to byłam już tak wykończona tym dniem i kiepskim samopoczuciem, że prawie się popłakałam. Kompletnie nie miałam siły nic robić, więc Mój uznał, że chrzanić obiad, zamawiamy pizzę. No i ja tę pizze zjadłam, chociaż połowę mojej zwykłej porcji. Ale nie mam jak policzyć kalorii z pizzy, więc nie ma sensu liczenie ich w pozostałych posiłkach i prezentowanie niekompletnego menu. Treningu też nie zrobiłam, tylko kilka szybkich brzuszków, ale tez nie za dużo bo @. No wszystko się sprzysięgło przeciwko mnie...
Nie ma jadłospisu to o czym innym napiszę. Mam w niedzielę chrzest, mój kuzyn (bardzo bliski) zmontował ze swoją narzeczoną synka (wpadka, a co gorsza ona była na tabletkach i teraz i ja mam strachy, że też wpadnę mimo tabletek) no i trzeba zrobić imprezę. Mam z tym chrztem problem, bo zaproszenie dostałam ja, mama, tata, siostra... i tyle. Ani słowa o Moim. No ja rozumiem, że Mój to jeszcze nie rodzina, ślubu nie mamy, nawet pierścionka wciąż nie dostałam, ale u licha, kuzyn z narzeczoną tez papierka nie posiadają. Poza tym jesteśmy ze sobą prawie trzy lata. Mieszkamy razem od dwóch. Niedawno zapadła decyzja, że bierzemy razem kredyt na własne mieszkanie. To nie jest związek, który rozleci się za tydzień i do końca roku przerobię jeszcze 6 innych partnerów. A tu ani słowa w zaproszeniu. I czuję się z tym źle. Dlatego wymyśliłam, że do kościoła pójdę, prezent dam, ale na obiad w restauracji się nie wybieram. Zamiast tego Mój zgarnie mnie spod kościoła i pójdziemy na romantyczny spacer. Wydaje mi się, że to taki złoty środek pomiędzy uszanowaniem woli młodych rodziców a szanowaniem moich własnych uczuć. Ale i tak mam niesmak i wcale mi nie na rękę te chrzciny. Nie wspominając już o tym, że ateista w kościele, to dopiero będzie widok i niezapomniane przeżycie...
To znaczy - pójdziemy na romantyczny spacer jak palec pozwoli. Ale dziś rano już jest lepiej. Już mogę chodzić w miarę normalnie, ale muszę uważać, żeby krzywo stopy nie postawić, i żeby tym palcem nie ruszać. W każdym razie humor mi się poprawił, bo to oznacza, że może jeśli pooszczędzam stopę do końca tygodnia, to od poniedziałku będę mogła coś potrenować. Po raz pierwszy w życiu cieszę się na trening :) Dziś rano zaliczyłam kolejną obowiązkową wycieczkę na pocztę i spadło 160 kcal, po pracy muszę iść do apteki i stamtąd zamiast na autobus też pójdę na piechotę, może drugie tyle wpadnie. I może mimo braku treningu bilans kalorii będzie ujemny.
No, to ponarzekałam, pożaliłam się, na koniec wyraziłam optymizm. Jutro wracam z fotomenu jak zwykle. Trzymacie się cieplutko w ten chłodny piątek!
wPatka
9 kwietnia 2018, 19:17I tak spoko, że poszłaś :D Ja bym nie poszła wcale (ewentualnie ze względu na dziecko) hmm...
Cathwyllt
10 kwietnia 2018, 09:31No w sumie mały ma pół roku a ja go nigdy na żywo nie widziałam, to i ciekawa byłam :)
vicugna
8 kwietnia 2018, 13:51Hm, może też uznali, że jesteście w pakiecie? My jesteśmy z moim mężczyzną ponad 2 lata razem, też mieszkamy razem, a moja własna matka jeszcze do niedawna nie zapraszała go np. oficjalnie na obiad, bo przecież "to oczywiste że jest zaproszony" :) Oczywiście powiedziała to dopiero kiedy zapytałam, czemu tak robi :) Ale ona zawsze była osobą, dla której większość rzeczy było OCZYWISTE. Może warto zapytać? :D
Cathwyllt
9 kwietnia 2018, 11:09Już i tak po sprawie. Ale nie sądzę, wszyscy byli wymienieni z imienia. Ech, nie ma co roztrząsać, przecież nie rozpocznę wieloletniego konfliktu rodzinnego z powodu głupiego zaproszenia :)
KochamBrodacza
6 kwietnia 2018, 19:40Faktycznie głupia sprawa, też bym nie chciała iść sama. Miłego weekendu! :)
Cathwyllt
9 kwietnia 2018, 11:07No i ja nie poszłam sama. Po mszy się zmyłam i poszliśmy na spacer i do Maka (ja na sałatkę, rzecz jasna :D ). Ale zniesmaczonych spojrzeń trochę dostałam, mimo wszystko...
KochamBrodacza
9 kwietnia 2018, 15:37Każdemu nie dogodzisz :P
theSnorkMaiden
6 kwietnia 2018, 19:09Co do zaproszenia to moze z jednej str ok niefajnie bo razem mieszkacie i jestescie jakis dluzszy czas razem ale z drugiej str ja na chrzciny syna kuzynostwa mojego faceta niezapraszalam z partnerami, swojego kuzynostwa wogole niezapraszalam bo zaprosilam najblizsza rodzine-mame i siostry z mezami i dziecmi (dziadkow juz niemam zadnych, taty tez ale jakies tam ciotki i kuzynow mam). Ale inna sprawa np mnie sie ostatnio przykro zrobilo bo kolega mojego przyslal zaproszenie dla niego z "os. towarzyszaca"...ciezko byc osoba towarzyszaca bo x latach bycia razem i posiadaniu razem dziecka i przykre ze niezadal sobie trudu zapytac jak sie nazywam i wpisc w tym zaproszeniu. Abstrahujac od zaproszen, przerabane z tym paluchem. A u mnie dzis pizza i wino :)
Cathwyllt
9 kwietnia 2018, 11:06Tylko wiesz, sytuacja jest taka, że my jesteśmy jedyną rodziną kuzyna poza jego matką, a siostrą mojego taty. Spędzaliśmy razem wszystkie święta odkąd z 10 lat temu wrócili do Krakowa po rozwodzie z jego ojcem. Widywaliśmy się często gdy wpadaliśmy w odwiedziny u babci. On jest jedynakiem, mój tato jedynym wujkiem, nie ma nikogo innego. Dlatego zaproszenie dla nas, mimo łatki "kuzynostwa" było tak jakby oczywiste. A z Moim też się dobrze zna, nie raz byliśmy na wspólnym piwie, ja, Mój, siostra i kuzyn. Mój też na wigilie i wielkanoce przychodził. Dlatego ja tego kompletnie nie czaję. Ale niech już będzie, już po chrzcie, nie będę roztrząsać. Jak widać różni są ludzie i też piszesz, że sama masz też niemiłe doświadczenia z zaproszeniami. Bywa.
ola05
6 kwietnia 2018, 13:58Dziwnie zrobili z tym zaproszeniem. Też byłoby mi przykro. Ehhh ale dobry masz plan
Cathwyllt
9 kwietnia 2018, 11:01I tak prawie wszyscy patrzyli na mnie z niesmakiem jak powiedziałam, że jak ich tu po mszy zostawiam i się zmywam. Nawet mimo że nie wspomniałam o moich odczuciach względem niezaproszenia Mojego. Ale kij z nimi wszystkimi. Mam prawie 30 lat, nie dam się strofować jak niegrzeczne dziecko.
aniloratka
6 kwietnia 2018, 13:37wow, czytam te rozkminy na vitalii o zaproszeniach na slub czy chrzciny, a ja tam wole jak mnie nie zapraszaja :D oszczedze na prezencie, kiecce etc. :D a juz w ogole do kosciola to bym nie poszla. a dobra pizza nie jest zla :) raz na jakis czas mozna :) paluch zaraz przestanie bolec i bedziesz smigac :)
Cathwyllt
9 kwietnia 2018, 10:59Też wolę jak mnie nie zapraszają :P Ale my jesteśmy jedyną rodziną kuzyna poza jego matką no i wypadało. A w kościele byłam po raz pierwszy od 10 lat i mam nadzieję, że wcześniej niż za kolejne 10 nie będę musiała iść. Brrr.....
aska1277
6 kwietnia 2018, 12:38Każdy potrzebuje czasami sie wygadać , wyżalić ;) Miłego dnia :) Pozdrawiam ;)
Cathwyllt
9 kwietnia 2018, 10:57No, od razu poczułam się lepiej jak ponarzekałam :D Dzięki za "wysłuchanie" (wyczytanie?)