Dziś myślałam, że oszaleję. Chciałam kupić buty, zwykłe balerinki ale mam nogę niewymiarową i 38 są za małe a 39 za duże. No masakra! Nie pomagają wkładki, zapiętki itp (albo nikt nie umiał mi pomóc). Ale nie ma marudzenia.
Dziś bez treningu. Wczoraj daliśmy sobie w kość. Przejechałam 17,5 km w 1,18 h. Już zapomniałam ile frajdy daje jazda na rowerze po lesie, pagórkach i piaskach. Uśmialiśmy się, ubrudziliśmy i zmęczyliśmy jak dzieci, a buzie cieszyły nam się do późnej nocy. Spotkaliśmy też kilka zajęcy i koziołka :)
Wracając do domu czułam jak palą mnie mięśnie ale po rozciąganiu ulżyło. Motywacja jest. W sumie ciekawe czy uda mi się chociaż ciut zniwelować cellulit do lata...
Przez weekend trafiło się dużo pyszności. Robiliśmy sobie grillowane obiadki, dużo sałatek i owoców. Piekłam też pyszne muffiny z gorzką czekoladą - pyycha! Ale na świeżo bo na drugi dzień niestety ciut twarde.
Moje dzisiejsze śniadania: jogurt naturalny z domowym musli i pomarańcza, rogalik maślany z dżemem i masłem, muffiny, banan
Uciekam odpoczywać bo ciut dokuczają mi kobiece dolegliwości :(
Miłego wieczoru ;))