Jem już dużo ładniej. Nie dałam się nawet skusić na ciastko francuskie z morelą i serem :) Patrzyłam jak T. je pochłania i czułam ogromną dumę z własnego samozaparcia !
Menu (żeby mi było łatwiej się motywować):
śniadanie: owsianka z rodzynkami, żurawiną i kostką gorzkiej czekolady
II śniadanie: 1,5 kromki z pasztetem i ogórkiem, jabłko
obiad: udko z kurczaka, pieczone ziemniaki, kiszona kapusta
kolacja: płatki ryżowe na mleku z jabłkiem i rodzynkami
A dzisiaj wielki dzień bo umówiłam się z koleżanką na bieganie. Mam nadzieję, że to wyjdzie bo jestem już zdesperowana.
Poza tym łapie mnie ogromny dół. Siedzę od czerwca w domu. Pracy w moim wyuczonym zawodzie jak na lekarstwo. No i same wiecie, że zaraz po studiach trzeba mieć 5 lat doświadczenia i znać biegle 3 języki obce, być bezpłodna i oddać się bezgranicznie pracy ehhh...
kroliczek90
13 listopada 2014, 20:15Skoro w wyuczonym brak to szukaj w innym ;) wkońcu coś złapiesz takie mamy zasrane czasy że czlowiek bierze co jest. Ale przynajmniej nabierasz doświadczenia ;) ja ze slodyczami tez skutecznie walcze i narazie mi się udaje ;)