Wczorajszy wieczór bardz się udał. Pizza tak szybko zniknęła z blachy, że nawet nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia. W końcu jednak znalazłam idealny przepis na ciasto. Kocham blogi o gotowaniu ale w tym się totalnie zakochałam. Dziewczę mi dogadza jak tylko się da!
Przepis zapożyczony z bloga Crispy Biscuits.
Pizza powinna wyglądać wg autorki jak na zdjęciu. Moja jednak uginała się pod toną pieczarek, papryki, kukurydzy, brokułów, cebuli i ogórka kiszonego :) (Tak wiem, ogór jest tu dziwnym dodatkiem ale polecam spróbować )
Znajomi byli zachwyceni bo ogólnie są bardzo pizzożerni. Także plusów sobie nabiłam mnóstwo hihih :) Na drugi raz (czyli w ciągu kilku najbliższych dni bo mój T. już zatruwa) zrobię z mąki razowej i zawinę mozzarelę w boczki mniam!
Jak już Wam wspominałam w niedzielę odwiedziłam Wrocław. Żadnych zdjęć ze Starówki nie mam bo tam bywam często ale za to kilka z Zoo się znalazło. Ostatni raz byłam w Zoo chyba 7 lat temu w Wuppertalu więc musiałam w końcu odwiedzić jakieś inne. Tym bardziej, że wszystko co małe (nie tylko małe) i puszyste chętnie bym adoptowała do naszych 40m2 :D
Przy wejściu do Zoo zdążyłam od razu się zakochać. Moja miłość to Fenek. Jejku jakie one są słodkie. Słabo go widać bo wcale nie chciał pozować.
Za to znalazłam jedną rasową modelkę. Prężyła się do obiektywu jakby była do tego stworzona.
Największe szoł jednak robił Miś. Kto bywa w Zoo napewno go dobrze zna. Cóż za artysta. Staje na tylnych łapach i pokazuje "łapką", żeby mu dać jedzenie.
Kocham tez pandy małe, wszelkiej maści małpiszony i ogólnie wszystko co puszyste. Moim wymarzonym stworem jest panda królewska ale milion euro na jej roczne wypożyczenie ciut zagina mój budżet :(
A wracając do tematyki odchudzania to wkurza mnie moja waga. Nie wiem ilę waże dokładnie i się chyba nie dowiem (chyba, że polecę do mamusi). Zmierzyłam się nawet dziś i dupsko znów wróciło do swojej formy. Wmiary na dziś:
biust 86 (tu by mogło rosnąć ahhh)
talia: 68
brzuch: 80 (na linii pępka)
tyłkobiodra: 102,9 (ale nie 103 :D)
udo: 58,5
waga: w kuchni na kafelkach pod lodówką 62,7, koło kosza na śmieci 61,3, w łazience 61,5 na balkonie 61,2. A wczoraj u mamy było po dwóch śniadaniach 60,5 (potwierdzone dwoma wagami).
Wiem, wiem waga to nie wyrocznia ale ja tak bardzo pragnę 5 z przodu ahhh :)
No i plan treningowy na dziś:
1. rajd ze ścierka po wszystkich meblach
2. slalom z odkurzaczem
3. pucowanko łazienki i kuchni
No i obiad trzeba wymyślić. T. upomina się o zupkę i chyba jakąś zrobię.
Miłego dnia kochane :*
skrytka
16 czerwca 2014, 21:23Podkradam przepis na pizzę! Mam nadzieje,ze wyjdzie mi tak samo cieniutka:))
Chicitaa
15 czerwca 2014, 21:46Jaka fajna żyrafka :)
Guilty
13 czerwca 2014, 13:00Skorzystam z przepisu, raz robilam z chlopakiem - wyszla doba ale przepisu nie pamietam :(