Mój znajomy z blogosfery ostatnimi czasy opublikował ciekawy wpis dotyczący efektu penisa. Chodzi tu o to, ze np. bywając na czatach czy portalach randkowych 90 procent mężczyzn zaczyna „poznawać” kobietę od pokazania w kamerze swojego...sprzętu i tym samym skazują się na porażkę. Kobieta otrzymując 100 wiadomości wybierze tą, w której delikwent napisał po prostu: cześć, co słychać zamiast pokazywać własną hydraulikę ;-)
O co w tym chodzi?
1. 90% szeroko pojętego ogółu zazwyczaj działa tak nieudolnie, że wystarczy, że będziesz odrobinkę lepszy a odniesiesz sukces. (Tak jak w przypadku jednej sensownej wiadomości na 100, niewiele trzeba, a może się udać!)
2. Robiąc to samo co wszyscy skazujesz się na porażkę.
Nie róbmy tak jak wszyscy, nie narzekajmy, nie stosujmy diety cud, postarajmy się troszeczkę, a efekty przyjdą. Nie trzeba zmieniać całego świata, żeby zacząć zauważać różnice.
Przykład?
Zastąpić zwykły chleb – razowym, a podczas M jak miłość zrobić trochę brzuszków. Może potrwa dłużej niż kopenhaska i wyciskanie sztangi na siłowni, ale efekty będę trwalsze.
Od innego znajomego usłyszałam, ze jeśli robisz cos wytrwale przez 40 dni to w końcu wejdzie ci to w nawyk. Nie mowie tu o głodzeniu się, bo przez takie pomysły mamy dość odchudzania już po 3 dniach.
Nie mam figury modelki, a czasami bym chciała, ale nie będę pisać, ze nienawidzę swojego ciała. Można je trochę „podrasowac” i poczuć się lepiej prawda?
Ładny makijaż, fajne buty, kolekcja apaszek, torebek, perfum, pomadek, szamponów, odzywek, pachnące masło do ciała i na sercu robi się lżej. Czasami zwykła zmiana koloru włosów powoduje, że świat wygląda lepiej, a my czujemy się doskonale wiec po co siłować się z wielką górą skoro można podnieść jeden malutki kamyczek, który wywoła lawinę? Jeśli od wejścia w odchudzania traktuje siebie jak grube prosie zwisłouche, które nie zasługuje na nic dobrego to ja nie wróżę takiemu odchudzaniu sukcesu. Dbajmy o siebie, ale bez chorych urojeń. Pisząc o sobie „gruba świnia” wkładasz w usta niewychowanym chamom kolejny argument za tym, ze mają racje obrażając tak ludzi grubszych od siebie – chociaż i to nie jest reguła, w dzisiejszych czasach rozmiar 40 określa się mianem plus size.
Chyba się mądrzę, dość tych przemyśleń.
Na śniadanie zjadłam kanapkę i jogurt z otrębami. W kuchni „robi się” rosół ze swojskim makaronem, mielone i rogaliki z marmolada, które niespecjalnie mnie podniecają. Jutro jadę z misją do młodego dowieźć mu jedzenie, bo sesja i chłopak nie ma czasu wyjść do sklepu :D A tak serio wydał cała kasę na wyprzedażach..
Mam dziś w planach kolejny dzień 8 min abs na brzuch i może klatkę piersiową plus twimmer. Później skoki i mecz, obyśmy wreszcie wygrali. Teraz zabieram się za komentowanie pamiętników. Miłego dnia
laura26xen
29 stycznia 2011, 01:30Ja tez uwazam, ze te male "kamyczki" sa wazne. Nie mozna uwarunkowac swojego dobrego samopoczucia tylko od niskiej wagi i szczuplej sylwetki. Sama jak mam dola, i zle sie czuje w swojej skorze to po prostu biore dluga kapiel, robie peeling, maseczke, maluje sobie pieknie paznokcie u stopek i raczek, smaruje sie maslem czekoladowym i zakladam jakies ladne ubrania.To mi naprawde pomaga :) Jak idzie dietkowanie? Ja z 81.1 zaliczylam spadek na 79.1 kg :) Cale 2 kg w tydzien, az ciezko mi uwierzyc.
fuksja8
23 stycznia 2011, 20:37Może nam sie uda... ahh ta 7 z przodu... Powodzenia, będe podglądać twoj pamiętnik... pozdrawiam
chromosomX
23 stycznia 2011, 17:44Ja również będę próbować czy reguła 40 dni działa i mam nadzieję, że w nawyk wejdą mi codziennie ćwiczenia. :)
doopaxl
23 stycznia 2011, 17:10Wyprobuje tą zasadę 40 dni;]
control.freak
23 stycznia 2011, 11:42Bardzo dobry wpis, niesamowicie poprawiłaś mi humor :) Nie mówiąc o tym że masz dużo racji. Pozdrawiam
Granny
23 stycznia 2011, 11:41zgadzam się w 100 procentach :) Nie można popadać w paranoję. Wystarczy polubić siebie :)