że kolejne urodziny dopiero 8 marca.
I to na dodatek Taty mojego R.
Bilans weekendowy wygląda tak, że jadłam to, co mi zaserwowano, bo byłam gościem w domu R. i nie mogłam wybrzydzać. Najbardziej rozwalił mnie sobotni obiad, bo Mama R. przygotowała jakiś zapiekany ser, który miał chyba miliard kalorii.. a wieczorem był meeega wielka porcja tortu, kawałek pizzy i sałatka z majonezem. Nie czuję się jakoś źle z tym wszystkim, ale wolałabym, żeby takich dni było jak najmniej ;)
czeresniaaa99
18 lutego 2011, 09:07dobrze ze ja nie biegam na zadne rodzinne uroczystosci:) ale ten tort ja Cie prosze mniam mniam.....
golebiowskanatalia
16 lutego 2011, 12:06masz rację :). Dlatego ja, nie dołuję sie gryzkiem ciastka :). O raaaany... ale suuuper. Właśnie te nasze ciasteczka tez z okazji zaległych walentynek.. i wczorajsze winko tez :)
golebiowskanatalia
15 lutego 2011, 11:38dobrze że mnie rodzina TŻ-ta na razie na obiadki niezaprasza ;), bo też nie miałabym sumenia odmawiac. Dziekuję za wsparcie w kwestii tego co napisalas u mnie. Już się chyba pozbieralam ;) nd i pon były dietkowe ;)). Buziaki :*
koralina1987
14 lutego 2011, 19:55szczególnie u rodziny Kochanego są zawsze dla mnie bardzo męczące, ale ODMAWIAM, nie będę komuś robiła przyjemności że zjem jak mi później będzie źle na sercu (i na tłuszczu też...) także na początku się krępowałam, ale mój Mąż wspaniałomyślnie wybawiał mnie z niezręcznych sytuacji i już teraz jak mówię, że NIE, DZIĘKUJĘ to się mnie po raz drugi już nie pytają :)
Karampuk
14 lutego 2011, 07:19za to pewnie podkreciłas sobie metabolizm i teraz jak wrócisz do dietki to waga poleci :)