Piątek, 27.02.2015
Oj, dzieje się wokół mnie tyle na raz, że trudno ogarnąć. Dobrze, że wśród licznych obowiązków i problemów ze zdrowiem są takie momenty, które sprawiają dużo radości, a serce cieszy się jak głupie.
Sprawa kolan - dwukrotna wizyta u ortopedy w Lublinie, specjalistyczne badania i wyrok: trzeba ciąć i naprawić to, co nie chce prawidłowo funkcjonować. Na pierwszy rzut idzie prawe kolano, to które bardziej boli i nie chce się zginać do końca. Jeszcze przede mną rezonans i decyzja o terminie zabiegu. Prawdę mówiąc zaplanowany wstępnie termin na koniec roku całkowicie odpada z powodu mojej pracy. Najbardziej optymalny to styczeń 2016. Mam się zastanowić i przy kolejnej wizycie podjąć ostateczną decyzję. Wrażenia po wizycie u specjalisty rozwiały moje wszelkie wątpliwości co do wyboru sposobu leczenia, a przede wszystkim co do wyboru lekarza. Rzeczowa rozmowa, rzetelne informacje, wyjaśnienie problemu na "chłopski rozum", a przede wszystkim to, w jaki sposób zostałam przyjęta sprawiły, że czuję do lekarza ogromne zaufanie. Mój mąż towarzyszył mi w czasie badania, został zaproszony do gabinetu, żebym nie czuła się niekomfortowo. Trochę mnie to zaskoczyło, ale jak najbardziej pozytywnie. Lekarz zauważył na Jurka ręce gips i zapytał o powód. Wspomnieliśmy, że to wynik wypadku na nartach. Wspomnieliśmy też, że jego lewe kolano wciąż boli, chociaż dzień wcześniej sanocki ortopeda stwierdził, ze wszystko ok. I tym sposobem mój mąż znalazł się na kozetce i został przebadany. Okazało się, że w lewym kolanie zerwało się więzadło krzyżowe, które niestety trzeba naprawić. Za badanie męża nie zapłaciliśmy ani grosza, chociaż byliśmy w prywatnym gabinecie. Lekarz urósł w moich oczach jeszcze bardziej. Judym, czy co ?
A teraz o Jasiu - mój wnuczek, jak już wielokrotnie wspominałam trenuje hokej. Jest w tym dobry, a jego starania i zaangażowanie zauważył trener starszej drużyny Żaków. Jaś i jego czterej koledzy dostali propozycję zagrania w ogólnopolskim turnieju "Czerkawski Cup" na Stadionie Narodowym. To duże wyróżnienie dla naszego małego sportowca i jego kolegów. Udział w turnieju musiał być poprzedzony solidnymi przygotowaniami. Chłopcy zostali przesunięci do drużyny Żaków i wraz z nimi podjęli treningi. Dwa razy dziennie, siedem dni w tygodniu. Podziwiam Jasia za zapał, chęci i wielką wewnętrzną dyscyplinę . Dobrze, że akurat trwały ferie i odpadły obowiązki szkolne. Sanocka Arena stała się drugim domem dla Jasia i jego mamy. 20 lutego 2015 roku mój mały bohater stanął na płycie lodowiska na Stadionie Narodowym. Towarzyszyła mu mama Kasia i dziadek Jurek. Dla dzieci ważni są kibice, którzy zagrzewają do walki, a przede wszystkim dają poczucie bezpieczeństwa. A rodzice i dziadkowie to kibice najlepszego sortu .
Nasi dzielni bohaterowie wywalczyli brąz, chociaż opinie fachowców mówią, że powinni zdobyć lepsze miejsce. Ale.... do Warszawy mamy niemały kawałek drogi. Dzieciaki musiały wstać o 1 w nocy, bo o 2 zaplanowano zbiórkę i wyjazd. Potem kilka godzin w podróży, by w godzinach przedpołudniowych rozpocząć rozgrywki, które trwały do 18.30. Nieprzespana noc, ogromny wysiłek fizyczny przez wiele godzin musiały zostawić ślad na młodych organizmach. Biorąc wszystko pod uwagę, uważam, że nasze maluchy odniosły wielkie zwycięstwo, ciężką pracą zasłużyli na medale i puchar .
Drużyny przed rozgrywkami. Nasze dzieci ubrane są na niebiesko .
A tutaj ze zdobytymi trofeami .
Dumni ze zwycięstwa, szczęśliwi mali sportowcy . Jaś - pierwszy od lewej .
Jaś z mamą . Ich radość na buziach mówi wszystko .
I to są powody do dumy i wielkiej radości. Takie chwile rekompensują wszystkie inne, niekoniecznie dobre. Cieszmy się z rzeczy małych, bo to one sprawiają, że nasze życie jest wielkie i przybiera piękne barwy .
Pięknego weekendu drogie Panie :)
bateriojad
3 marca 2015, 20:35Slicznie fotki.oj będzie pamiatka.Czerkawski nam rośnie drugi..pozdrawiam:)
Norgusia
28 lutego 2015, 21:33Super fotki!! Pogratuluj wnusiowi medalu!!!Bożenko może właśnie miałaś trafić po tylu przejściach na kogoś właściwego? zrządzenie losu?Trzymaj się cieplutko!
mikusia1971
28 lutego 2015, 07:39Śliczna fotka mamy z synkiem :))) Wielkie brawa dla chłopaków za medal :))) A Tobie Bożenko dużo zdrówka:)))
moderno
28 lutego 2015, 06:15Bożenko , cieszę się , że w końcu trafiłaś pod opiekę dobrego specjalisty , który zasłużył na Twoje zaufanie. Martwię się jednak koniecznością operacji. Jaś to wspaniały chłopak. Buziaki
bajeczka675
28 lutego 2015, 02:54Dzieci i wnuki to nasza radość i duma. W życiu piękne są tylko chwile, a życie składa się z chwil dla których warto żyć. Dużżżżo zdrówka i wiem jak musisz cierpieć z kolankiem, bo ja mam zwyrodnienie kolana, napuchnięte cały czas a przy deszczach strasznie boli. Pozdrawia.
Grubaska.Aneta
27 lutego 2015, 11:49Szkoda ze takich lekarzy z prawdziwego zdarzenia to ze świeczka szukać. Dla.chlopakow medal i puchar jak najbardziej zasłużony :)!