Poniedziałek, 10.02.2014
Zamiast w pracy jestem w domu. Dlaczego ? Może od początku...
W piątek wyskoczył mi nieplanowany wyjazd służbowy. Niedaleko, raptem na kilka godzin. Pomyślałam, że pomimo zaplanowanej na 18 kolacji zdążę bez problemu. Wsiadłam do samochodu i w drogę. Oczywiście już po 30 km musiałam odwiedzić toaletę na Orlenie. Picie dużej ilości wody w nieoczekiwanych momentach daje o sobie znać. Spieszyłam się, więc wysiadając z samochodu nie założyłam kurtki. Dośc silny wiatr owiał mnie porządnie zanim dobiegłam do budynku stacji paliw. Ale co tam, przecież od jakiegoś czasu nie choruję, jesień przeszła bez najmniejszego katarku, a słonko zachęciło do odrobiny ekstrawagancji.
Na spotkanie służbowe dotarłam bez spóźnienia. Pozałatwiałam wszystkie sprawy i o godzinie 17.30 byłam spowrotem w Sanoku. Szybko przebrałam się, poprawiłam makijaż, pojechałam do restauracji i 2 minuty przed 18 byłam na miejscu. Dobrze, że jeszcze nie przybyli zaproszeni goście. Ale ulga.
Na ten wyjątkowy wieczór wybrałam "Stary Kredens". Bardzo przyjemna z fajnym klimatem restauracja w centrum Sanoka. Dodam, że jakiś czas temu była w "Starym Kredensie" Magda Gessler i parę swoich groszy włożyła w menu. Zamówiłam na wieczór rosół z gęsiny, gęś faszerowaną (całą), pierogi ruskie i gołąbki z tartych ziemniaków. Pierogi i gołąbki to nasze regionalne potrawy. Na deser grysikowe wariacje Magdy Gessler. Restauracja na moje życzenie przygotowała walentynkowy wystrój stołu. Ślicznie zastawiony, duży okrągły stół wokół którego usiedli biesiadnicy. Było nas 11 osób. Menu w żaden sposób nie pasowało do mojej diety, dlatego dla siebie zamówiłam łososia grilowanego na pieczonych pomidorach - pycha!
Uwielbiam gęsinę i czasami zdarza mi się przygotowywać własnoręcznie gęś faszerowaną, ale to musi być wyjątkowa okazja, np, święta. Dużo pracy wymaga przygotowanie takiej gąski, a już nie wspomnę o usuwaniu kośćca. Tym razem nie tknęłam jej. Po kolacji kontynuowaliśmy spotkanie w naszym domu. Bardzo miły dzień :)
W sobotę trochę niewyraźnie się czułam, ale musiałam być w pracy. Na imieninowym obiedzie u Agatki dostałam dreszczy, bolały mnie wszystkie mięśnie, a kaszel nie pozwalał siedzieć przy stole. Ewakuowałam się do domu. A miała być dyskoteka i tańce. No cóż, płacę za swoją głupotę, trudno :(
Niedziela to jeden wielki koszmar. Wzmagający się kaszel, ból głowy i osłabienie nie pozwoliły wstać z łóżka. O ćwiczeniach nie było mowy, nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ból. Przeleżałam cały dzień. Kilka razy zmieniałam piżamę, pociłam się okropnie. Nie znoszę chorować, bo to kłóci się z moim charakterem i ogranicza aktywność Nie! powinnam napisać, że choróbsko ogranicza moją wolność!!!
Dzisiaj rano wydawało się, że najgorsze za mną. Wyszłam do pracy i za dwie godziny byłam spowrotem w domu.
Niestety, dzisiaj nie popracuję. Jestem zbyt słaba i wciąż paskudnie kaszlę. Kolejny dzień laby. Mam nadzieję, że ostatni...
rozanaa
10 lutego 2014, 19:38To zimowo-wiosenne powietrze jest bardzo zdradliwe, niby słoneczko świeci, jednak zimno robi swoje. Życzę jak najszybszego powrotu do zdrowia, dbaj o siebie, pozdrawiam serdecznie:)
Karampuk
10 lutego 2014, 18:53no to sie załatwiłas, ZDRÓWKA
Surykatka.katarzyna
10 lutego 2014, 18:47Życzę gorąco powrotu do zdrowia... I jak to łatwo nas zwodzą pierwsze promienie słońca...