Zawalam , a właściwie zawalałam (mam nadzieję już przestanę) na całej linii...
Nie ćwiczyłam, jadłam słodycze (miała być dyspensa tylko na wycieczkę do fabryki czekolady, ale się przedłużyła ), jadłam w nocy, nie wysypiałam się, a wczoraj złapałam takiego doła, że o 23 otworzyłam zachomikowaną na najwyższej półe w kuchni paczkę chipsów... Na szczęście pociamkałam kilka i stwierdziłam, że to niedobre... Więcej grzechów nie pamiętam...
Co kilka nocy, mam ze sobą poważną rozmowę, taką typu "ogarnij się dziewucho!", ostatnią miałam we wtorek i nawet podziałało W środę od rana zaczęłam - dobre jedzonko, nie zaleganie w łóżku, omijanie słodyczy szerokim łukiem, sprzątanie mieszkania, produktywność 100%, wieczorem stwierdziłam, że może by coś poćwiczyć? Jak pomyślałam tak zrobiłam - Poćwiczyłam "The biggest loser power walk 1" i Mel B - 10 minutowy trening nóg. Łoooo ja głupia!!
Nadszedł czwartek - zakwasy w tyłku i nogach takie, że rozważałam nie chodzenie cały dzień do toalety - bo przy każdym ruchu typu - siadanie-wstawanie ból wykręcał mi wnętrzności. A wieczorem, nadszedł kryzys - pół paczki Dumli piernikowych i trochę chipsów
Dzisiejszy dzień należy do dnia wybitnych wyrzutów sumienia, po wczorajszym szaleństwie. Ale jak na razie jest dobrze i mam nadzieję, ze tak już zostanie Mogłabym się usprawiedliwiać, że wczorajszy dzień niechybnie zwiastował to co nadeszło dziś, czyli okres, ale stwierdziłam że nie ma co się usprawiedliwiać, tylko wziąć się w garść.
Poprzednie dni - lepsze gorsze, już minęły, tak jak mija dzisiejszy dzień, ale jestem zadowolona z dzisiaj - więc się pochwalę:
Menu:
Ś: Miska zupy pieczarkowej z wczoraj.
II Ś: jabłko
Coś na ząb: batonik proteinowy - okazało się, że dziś zamknęli wcześniej stołówkę na uczelni a to było "najzdrowsze" w automacie z przekąskami.
Obiado-kolacja: 2 placki kalafiorowe i "sałatka caprese" - czyli jedna kulka sera mozzarella i 1,5 pomidora
Aktywność: 30km na rowerku stacjonarnym (na zdjęciu jest mniej, bo pozostały dystans przejechałam później, bo nienawidzę zostawiać "nieokrągłych sum" czegoś).
Oby było tak dalej...
YoungAnna
10 października 2015, 17:09Nie daj się dziewczyno, nie poddawaj się! Pomyśl, co będzie za kilka miesięcy :) pozdrawiam!
grubciaakasia
10 października 2015, 11:54jak ja dobrze znam ten głos, on do mnie też mówi! :( trzeba się trzymać. znajdź w sobie motywację by odmówić pokusom. trzymaj sie
e1272
10 października 2015, 01:48Jak wiesz, że blisko jest łakoć, to on to wyczuje i wykorzysta i po Tobie ;)))))) Zamień szafkę ze słodyczami na ew. maluśkie pudełeńko, tak na bóla ;)