Ruszyłam trochę. Bardzo na siłę, niekoniecznie zgodnie z planem i dość chaotycznie, ale ruszyłam, a właściwie drgnęłam. Tydzień rozpoczęłam od solidnego wkurzenia na ostatni brak sukcesów w chudnięciu. Nie zdając sobie zbytnio sprawy z rekordowego spadku temperatury w poniedziałek z samego rana wybrałam się na dwugodzinny spacer. Powiedzieć, że ubrałam się nieadekwatnie to nic nie powiedzieć. W momencie wyjścia byłam przekonana, że mróz sięga najwyżej 8 stopni, więc nawet nie pomyślałam o założeniu pod spodnie rajstop czy drugiej pary skarpet. Po powrocie, oszołomiona i roztrzęsiona, z niemal odmrożonymi palcami u stóp i jaskrawoczerwonymi udami dopiero zasięgnęłam informacji, że takie wrażenia zasponsorował mi mróz 22-stopniowy. Nie mam wątpliwości, że gdybym spędziła na zewnątrz chociaż 30 minut dłużej to mogłabym się pożegnać z kilkoma palcami stóp. Dlaczego nie zawróciłam więc wcześniej? Chciałam udowodnić sobie, że mogę. Potem jeszcze całą sytuację racjonalizowałam argumentem, że w takiej temperaturze z pewnością spalę więcej kalorii. I tak ów argument na mnie działał, że powtórzyłam tę akcję kolejnego dnia, z tą jednak różnicą, że ubrałam się zdecydowanie cieplej. Było lepiej, ale nie wiem czy koniec końców sobie nie zaszkodziłam. Pod paznokciem dużego palca u nogi pojawiły mi się 2 małe, sine plamki. Trochę się niepokoję czy to jakaś martwica, a jeśli tak to czy usunie się samoistnie czy może przerodzi się w sepsę.
Oczywiście taki wysiłek połączony z niewyspaniem poskutkował brakiem sił i chęci do ruszenia jakiegokolwiek innego tematu. Chociaż i tak postęp jest ogromny, że nie musiałam z sobą szczególnie walczyć w kwestii nadrobienia tego dyskomfortu i zmęczenia jakimiś ekstra porcjami jedzenia. Mogę być z siebie zadowolona. Gratulacje Marylko! Liczyłam się wręcz z tym, że teraz spadek formy trochę mnie przetrzyma w łóżku, ale o dziwo jeden dzień spokoju w zupełności wystarczył na regenerację.
Dzisiaj już udało mi się zmobilizować do wyjścia. Właściwie to Biedronka mnie zmobilizowała swoimi jednodniowymi promocjami. Dwie gratisowe paczki orzechów do owsianki nie w kij dmuchał. Wiem, że i tak za nie zapłacę przez nadmuchane marże innych produktów, ale zawsze coś. Tak czy siak godzinka energicznego marszu pykła, według mojego zegarka spaliłam w ten sposób 290kcal.
Czekają mnie jeszcze dzisiaj dwa wyzwania (na moją miarę). Chciałabym pozmywać spiętrzone w zlewie naczynia i zająć się obróbką kupionego na promocji filetu z kurczaka. Trochę przesadziłam z jego ilością jednocześnie ignorując fakt, że mój maleńki zamrażalnik jest już wypchany po brzegi. Teraz mam niemałą zagwozdkę jak to rozegrać. No, ale na pewno coś z niego wyciągnę przy robieniu obiadu, coś zmyślniej ułożę i może się uda!
NovemberRain
11 stycznia 2024, 18:27Ja poszłam biegać we wtorek, było interesująco. Ale poniedziałek był jednak hardcorowy… może da się jakoś zawekować tę kurę?
ognik1958
11 stycznia 2024, 17:34Gratulacje za.... dochodzenia do własciwej wagi🙋🏼♂️ ..a potem cóż tylko walka by to utrzymać ..trza to uskuteczniać w planie odpowiedniego jadła i dostatecznych codziennych ćwiczeń by... był stały deficyt ..powodzenia Tomek👍