A coś sobie napiszę. Co prawda ważonko we wtorek, ale wtedy pewnie nic mi się nie będzie chciało pisać, tudzież nie będę miała czasu. Chociaż to zabawne, gdy na brak czasu narzeka osoba bezrobotna. No, nie da się ukryć, że jestem człowiekiem z wyjątkowo słabą organizacją czasu. Albo inaczej, człowiekiem ze złymi nawykami. Dobry Boże, ile ja czasu w życiu strawiłam na kompletnie bezwartościowe czynności! Najgorsze co może dla mnie być to właśnie utknąć na tym bezrobociu, bo bez odgórnie narzuconego planu pracy gotowa jestem spędzić resztę życia na odświeżaniu pudelka.
Na szczęście pojawiła się nadzieja. W poniedziałek mam umówioną rozmowę o pracę. Oczywiście, nie byłabym sobą, gdybym czegoś już nie skasztaniła. Otóż, pomimo ustalenia miejsca, godziny i osoby, z którą ową rozmowę będę odbywać, nie mam bladego pojęcia do jakiej firmy rekrutuję. Cała rozmowa telefoniczna trwała może ze dwie minuty, w tym pierwsze 30 sekund, w których rekruterka jednym tchem przywitała się, przedstawiła, wymieniła nazwę firmy, stanowisko i zapytała czy nadal jestem zainteresowana, w oszołomieniu nieco mi umknęło, a jak się ocknęłam to już było "dziekuje, dowidzenia". Naiwnie myślałam, że skoro znam personalia rekruterki i miejsce rozmowy (domyślnie siedzibę firmy), to znalezienie w internecie nazwy będzie formalnością. Jakże się myliłam! To w końcu stolyca, a w stolicy rekrutacje nierzadko przeprowadzane są przez firmy zewnętrzne, zupełnie niepowiązane z danym przedsiębiorstwem. Podobnie miejsce przeprowadzania rozmowy wcale nie musi być tym, w którym znajduje się siedziba firmy do której rekrutuję. Po pobieżnym researchu w googlach moje najgorsze obawy potwierdziły się. Pani rekruterka działa wyłącznie na zasadzie zlecenia, a samo miejsce rozmowy to biurowiec podnajmowany przez co najmniej kilkanaście podmiotów. I weź tu człowieku teraz dojdź jak już zaspamowałeś swoim CV pół Warszawy (no dobra, 1/4).
Tak to właśnie trzeba się było wybrać na wizję lokalną, modląc się jednocześnie żeby przed biurowcem stała jakaś tablica informacyjna z listą firm mieszczących się weń. To się akurat udało, chociaż wydaje mi się, że połowicznie, bo przy głównym wejściu na znalezionej tablicy tych pozycji było ledwie kilka, plus kolejne kilka przy wejściu bocznym. Nie wiem czy nie było jeszcze jakiegoś wejścia i tablic, bo na rzeczoną wycieczkę wyciągnęłam swojego chłopa, a ten rychło mi zaczął marudzić, że po drugiej stronie budynku jest tylko parking i nie ma co się tam pchać. Zrobiłam więc czym prędzej fotki i ruszyliśmy z powrotem.
Z uchwyconych nazw jedna wydawała się podejrzanie znajoma, chociaż jeśli mam być szczera wszystkie początkowo brzmiały mi podobnie. Przeszukałam historię wyszukiwań i rzeczywiście znalazłam pasujące ogłoszenie, ale... Po pierwsze, ogłoszenie było sprzed miesiąca. Po drugie, w treści widniała prośba o załączenie w swojej aplikacji listu motywacyjnego, a ja zazwyczaj odpuszczam aplikowanie widząc takie zastrzeżenie. No wstyd, bo to przecież nie jest aż taki wysiłek, a świadczy dobitnie o moim jak widać średnim zaagażowaniu. Ale to taka dygresja. Po trzecie, anons zamieszczony był na gumtree, a na anonse tam umieszczone w 99% odpowiadam pisząc z własnego maila. Sprawdziłam w "wysłanych" i nic takiego nie znalazłam. Na reszcie po czwarte, rekruterka wspominała o stanowisku "pracownik biurowy" a w ogłoszeniu jak byk stało "asystentka działu kadr". Jak widać sporo rzeczy się jednak tu nie zgadza.
Teraz jeszcze próbowałam znaleźć to ogłoszenie i co się okazało? Ba-dum tsss! Ogłoszenie zniknęło/zostało zdjęte. Być może po miesiącu automatycznie spadają, ale coś czuję, że ta moja rozmowa się pojutrze nie odbędzie. Głupia ja, chciałam się nie wiadomo jak przygotować i zamiast piątku umówiłam się na poniedziałek :/ Baj, baj, pracko.
equsica
16 sierpnia 2021, 23:26Powodzenia!
lotka666
15 sierpnia 2021, 19:16Skoro rekruterka nie odwołała spotkania, to znaczy że chyba nie to ogłoszenie ;), a czasem improwizacja na rozmowie więcej mówi o człowieku niż wcześniej ułożone wygładzone zdania :). W każdym razie powodzenia jutro 👍