Witam Was kochane !
Wczoraj, godzina 3:50. Wstaję z łóżka. Poranna toaleta, odpowiedni wybór stroju, śniadanko (kawa bez mleka - pilnie potrzebna o tej porze, trzy kanapki z chlebem pełnoziarnistym, serem, do tego szybka sałatka pomidor-cebula-ogórek),spakowałam też plecak, i o 6:00 pojechałam po mojego i jego mamę, wpakowałam ich w samochód, i ruszyliśmy na grzyby :)
Daleko nie jechaliśmy, jakieś 60 km, wobec tego po niecałej godzinie drogi byliśmy już na miejscu. Las piękny, świeże powietrze, wszystkim udzielił się dobry humor :) Na grzybobraniu ostatnio byłam rok temu, szlo mi wtedy nieźle, także liczyłam na to, że i tym razem dam sobie radę. Niewielka rywalizacja się wytworzyła między damską, a męską częścią grzybobrania. Mój kochany "survivalowiec" poczuł się pewny siebie. No bo przecież on - mężczyzna z krwi i kości, kontra kobitki, takie małe, takie "oj oj nie zgubcie się" ? :) Ja im pokażę ! :) Nam też się trochę udzieliło, ale pierwszy zebrany grzyb - średniej wielkości maślak należy do mnie :) Z pierwszego lasu wynieśliśmy wspólnymi siłami dwa wiaderka.
Razem z mamą mojego postanowiłyśmy pojechać trochę dalej. Więc wszyscy do auta, i w drogę ! Odjechaliśmy jakieś 15 km, po lewej ładny lasek, średniej wielkości brzozy, więc jest spora szansa na dorodne koźlarze. Parkujemy !
Niestety, w tym lesie nie było już tak kolorowo. Szczególnie dla mnie, i dla mamy. Między tymi brzózkami, z częstotliwością około stu milionów sztuk na metr kwadratowy, swoje sieci uplotły ogromne pająki.
Różnobarwne.
Czerwone. Czarne. Zielone. Brązowe.
Wkurzające.
Wstrętne !
Boję się pająków. Nigdy nie pomyślałam, że mam arachnofobię, bo czasami w domu pełzają małe pajączki, i nigdy nie działały na mnie tak, bym się ich bała. Ale te pająki tutaj...
Cóż. Mama dała sobie radę, a ja podążałam za moim jak cień. Nie dałam rady iść sama. Trochę mi było wstyd, ale przynajmniej jestem wśród swoich. Trudno, grzybów będzie mniej. Cudem, idąc za moim, znalazłam tylko troszeczkę mniej, niż on. :) Więc wszyscy jakoś daliśmy radę.
W pewnym momencie mój schylił się, by zebrać grzybka. Stałam, jak zawsze za nim (mój dzielny rycerz, tarcza przed krwiożerczymi karykaturami ! ), i nagle poczułam na wysokości prawego uda uderzenie czymś lekkim. Jakbym dostała patykiem, czy z jakiejś szyszki. Pytam się zatem, "kochanie, co to było?" i dostaję odpowiedź "yyy nic. czyściłem grzybka, wyrzuciłem kawałek, przez przypadek w Ciebie.".
Wiedziałam, że kłamie. Zawsze wiem. Ale o tym później.
Nagle mama mojego krzyczy, że znalazła "rógjelonka". Hmm... pierwsze słyszę... stoimy, i się zastanawiamy, co to jest za grzyb :D. I tak, kochane Vitalijki, jak już się na 100% domyśliłyście, mama mojego znalazła róg małego jelonka :) Zdjęcie poniżej. Chciała by, żeby mój zrobił jej z tego ładny świecznik. On ma już nawet pomysł, jak się do tego zabrać, zatem wstawię za jakiś czas zdjęcie, jak mu wyszło :)
Interesujący grzyb o dumnej nazwie "róg jelonka"
Mój to w ogóle kreatywny jest, lubi sam tworzyć rzeczy dla mnie :) Np. jakiś czas temu, na "ileś tam miesięcy razem" dostałam wieszak na klucze, który sam wykonał. " Żeby wszystkie klucze były w jednym miejscu, a nie walały się po torebkach, i żebyś nie musiała ich godzinę przed wyjściem szukać". Kochany.
Rezultat był taki, że grzybów najwięcej zebrała mama mojego, no i mój też sporo miał. Ja, z powodu lęku przed stworzeniami leśnymi nie miałam szansy ich dogonić :) Wspólnymi siłami wynieśliśmy z lasu 4 wiadra. Z grzybów gotowała oczywiście mama, trochę ususzyła, podzieli się ze mną :) Z części grzybów zrobi jutro zupę, a z reszty zrobiła sos do wczorajszego obiadku. Był kurczak (bez panierki, przyprawiony delikatnie), właśnie ten sos grzybowy (grzyby 90%, cebulka 10%, bez śmietany, niczym nie zabielony, niczym nie zagęszczony. Wyśmienity ! ), ziemniaki z koperkiem. Tych ostatnich zjadłam bardzo niewiele,może z 2 malutkie, jeden kawałek kurczaka, i oczywiście grzybki. Jestem też dumna z mojego, i to bardzo. Widzę, że stara się jeść mniej niż zazwyczaj, nie zjada już porcji dla 3 czy 4 zdrowych, dorosłych mężczyzn. Widzę, że się stara razem ze mną. Czyta moje posty, stara się mnie wspierać, i chyba powoli zaczyna podążać moimi kroczkami. Jestem z niego taka dumna !
Wspaniały grzybowy sos :)
Obiadek:
W drodze powrotnej powiedziałam : "dobrze kochanie. Siedzimy już wszyscy w bezpiecznym samochodzie, suniemy drogą do domu. Powiedz mi teraz, czym we mnie rzuciłeś? Nie odważyłam się spojrzeć na dół, na to coś, co we mnie trafiło, ale ja zawsze wiem, kiedy kłamiesz. To nie był kawałek grzyba, prawda ? "
"Nie kochanie, nie był. To ślimak bez skorupki, który żerował na zebranym grzybie. Taki, których się panicznie boisz. Nie chciałem, żebyś się wystraszyła, a zapomniałem, że stoisz z tyłu. " To się nazywa "białe kłamstwo", prawda? :D O tym moim lęku może kiedyś opowiem. Ale jest do tego stopnia silny, że chyba wolała bym zostać na noc w lesie z pająkami, sama, niż dotknąć to obślizgłe coś.
Dzisiaj obudził mnie silny ból brzucha. Mam "te" dni. Niestety.
Stłumiłam chęć pożarcia czekolady, ale już nie mogłam oprzeć się serkowi homogenizowanemu, do którego dodałam świeżą brzoskwinię. Chyba lepsza słodka przekąska, prawda? Cały czas trzymam się diety, jem rzeczy pełnowartościowe, małe porcje. Często przekąszam posiłki owockami, piję dużo świeżych soków, i wody.
Na koniec zdjęcie małej części naszych zbiorów:
Trzymajcie się, i nie dajcie się pożreć pająkom ! (ani ślimakom...)