Dziwna ta waga. Człowiek stara się, odejmuje sobie od ,,pyska" i nic...Wystarczy jednak wyjść na imprezę i waga spada.Dziwię się tym bardziej,że było i piwo i kaloryczne jedzenie. 2 wieczory imprezowe pod rząd wystarczą. Czuję,że naładowałam bateryjki i wystarczy mi wrażeń na kilka tygodni:)
Dziś mam dziwne zachciewajki jedzeniowe. Pragnę jedynie kwaśnego jedzenia. Z racji tego na śniadanie były 2 pomarańcze, obiad: zupa z soczewicy i pomidorów, 2 jajka na twardo, 4 małe herbatniki korzenne, potem była szklana świeżego soku ananasowego, koktajl z banana, małej pomarańczy, kiwi, mielonego siemienia, syropu klonowego, jogurtu naturalnego i mleka ( czuję się naprawdę syta po takim posiłku). Planuję jeszcze mix sałat z suszonymi pomidorami, prazonym sezamem, słonecznikiem i dynią z dodatkiem łyzki oliwy i odrobiną balsamico i grzanke z razowca z żurawiną.
alesza
23 marca 2013, 23:34Mi też właśnie czasem zaskakująco spada po jakimś wyskoku... Może metabolizm rusza pełną parą wtedy? Nie wiem, jak to działa. ;) A zachciewajkami warto się kierować, organizm się dopomina określonych rzeczy. (czasem tylko trzeba pamiętać, że jak mówi: chcę batona, tak naprawdę chodzi mu o jakiś fajny cukier, który równie dobrze można znaleźć w owocach czy miodzie:) ) Ja miałam niedawno wielką chęć na kapustę kiszoną i kefiry :) Świetny koktajl! A sałatka brzmi już w ogóle doskonale :)