Wrrr..zrobiłam wpis i Vitalia mi go zjadła...
Zatem jeszcze raz.
Nadal na fali zup- kremów. Zastanawiam się nawet jak kiedyś mogłam zyć bez blendera;) Dziś zupa dyniowa. Muszę ,,przerobić" resztki 12kilogramowej dyni, którą dostałam w darze od koleżanki w darze. Planuję jeszcze w tym tygodniu ,,skonstruować" zupę ,,bagienną" z mrożonego zielonego groszku. Jest znakomita!
Nadal mam katar i bezskutecznie próbuję sie go pozbyc. Życie z zatkanym nosem jest bardzo cięzkie..:/
Jakiś czas temu zastanawiałam się na czym polega fenomen książki ,,50 twarzy Greya". Czyżby marketing? Dużo się o niej słyszy ostatnio. Czytałam opinie na temat ksiażki. Wiele osób twierdzi,że ksiązka nie jest nadzwyczajna, bo żadna to klasyka gatunku, język marny, jest infantylna, ale nie można się od niej oderwać. Kilka dni temu siegnęłam po nia w empiku. Tak z czystej ciekawości...Zaczęłam czytać przy regale z książkami i..wróciłam do domu z książką. Wciąga:) Momentami ksiażka jest wręcz drażniąca, ale dawno żadna lektura mnie tak nie pochłonęła:)
claudia2002
24 października 2012, 13:20mniam również uwielbiam kremy :) ostatnio brokułowy pieczarkowy, dyniowy i z pora miałam okazję gotować i powiem ze palce lizać :)
monalisa191
23 października 2012, 22:11któryś już raz słyszę/czytam o tej książce... i chyba bardziej interesują mnie zupy-kremy:)
martini18
23 października 2012, 18:58dzieki :)