Pogoda dobija. Generalnie to kocham temperaturę na plusie ale tylko jak jestem w mieście.
Jako zmotoryzowana załamuje mnie moja droga do domu.
Każdego dnia mam do pokonania parę setek polnej drogi.
Nazywam to poligonem. Droga była nawet niedawno opisywana w lokalnej gazecie.
Znowu mam do wymiany tylne sprężyny. Wali wszystko jak głupie. Ręce opadają a władze mają wszystko w d...
Koniec użalania się.
Dzień jak każdy inny. Kilka wpadek - jakoś nie mogę się opamiętać.
Menu na dziś:
Śniadanie - grahamka - połowa z sałatką rybną a 2 z serkiem Kolusiem.
II śniadanie - kawa i kawałek szarlotki
Obiad - wczorajszy rosołek z makaronikiem
Podwieczorek - kawa i mały kawałek szarlotki (już prawie się kończy więc całkiem niedługo będę grzeczna)
Kolacja - serek wiejski light
Grzechy - kilka orzeszków ziemnych i migdałów, dwa żelki od mojej córki
Przed snem będzie pół grejpfruta i szklanka wody.
CEL - zwiększyć ilość wypijanej wody (słabo mi z tym idzie).
Ćwiczenia - p. Chodakowska i pół godziny hula hop.
Pozdrawiam wszystkich.
Biorę się za czytanie.
SzczuplaMonika
26 lutego 2013, 00:25Sucho jest, to pić się nie chce. E tam, takie grzechy to nie grzechy ;) A ja nie mam miejsca na Chodakowską i hula hop :/