Weekend minął, szkolenie się skończyło.
Mam nadzieję, że zdałam. Niby między wierszami można było odczytać, że raczej tak ale jak przyjdzie na piśmie to dopiero będzie na 100%. Czyli czekanie około 2 tygodni.
Ogólnie poznałam super ludzi. W tych czasach zapomina się, że tacy otwarci, pełni pozytywnej energii ludzie jeszcze istnieją.
Odnalazła mnie na liście babeczka mieszkająca blisko mnie. Potem siedziałyśmy razem, dojazdy też były wspólne (w trójkę).
Kobiecinka bezbłędna.
Własny chleb, bułeczki (wiem, że to już powoli norma).
Jednak robieniem swojego jogurtu to już mnie zdziwiła.
Mało tego. Kobieta zna mnie od tygodnia i dzisiaj niespodzianka.
Rankiem na szkoleniu mówi, że ma niespodziankę - do każdej z nas jogurcik i własnej roboty pyszny dodatek (coś ala dżem - lecz nie to samo).
Nie będę opisywała różnych dla mnie dziwnych nawyków w życiu codziennym ale bardzo sympatycznych.
Nawet nie wiecie jak czasami miło spotkać się z kimś tak pozytywnie nakręconym.
Jak skombinuję (czyli kupię) strój kąpielowy to wybiorę się na basen w następny czwartek, rano, przed pracą. Idę na 11 a jestem z nią umówiona na 9. Powinnam się wyrobić. Tak to nie mogłam znaleźć towarzystwa - a teraz jak znalazł.
Menu na dziś:
Śniadanie - grahamka z serkiem topionym i pomidorem
II śniadanie - baton musli light
Przekąska - jogurt naturalny z polewą owocową
Pora obiadowa (szkolenie) - bułka grahamka z serkiem topionym i pomidorem
Obiad - pół pałki z kurczaka i troszkę kapusty kiszonej (takiej ze smaluszkiem- dietetyczne to raczej nie było - chyba, że uwzględnię ilość)
Podwieczorek - kilka rurek waflowych u koleżanki na kawie
Kolacja - kawałek ciasta marchwiowego (pierwszy raz jadłam - było dobre)
Przed snem sweete.
Pozdrawiam wszystkich.