Zauważam jedną zależność, że im dłużej mam wolne tym na więcej sobie pozwalam. Każdego dnia coś. Może to też dlatego, że już trzy osoby powiedziały mi, że moja twarz jest jakaś zmęczona. Fakt, że buzia się dużo zmieniła ale bez przesady. W niedzielę moja teściowa nie wytrzymała i stwierdziła, że jestem jakaś blada i w ogóle a dzisiaj moja bratowa. Przedtem księżyc w pełni a teraz - nie wiem co o tym myśleć.
Wiem, że moje 85 kg to nadal dużo.
Tłumaczę sobie, że odchudzanie zapewne też męczy, no i zabieg też zapewne nie działał jak odnowa biologiczna.
Powoli ręce mi opadają.
Wiem, że jak teraz sobie odpuszczę to już nigdy nie zacznę znowu.
Męczy mnie już tłumaczenie ludziom, że pragnę mieć tylko górną granicę wagi prawidłowej.
Menu na dziś:
Śniadanie - grahamka z polędwicą i pomidorem
II śniadanie - baton musli light
Przekąska - winogrono
Obiad - pół pałki kurczaka (smażona) + duszone warzywa (marchew, cukinia, por, pomidor, cebula)
Podwieczorek - 3 kostki czekolady (toffi, bajeczna) - dzieci brata częstowały a ja bez żadnych oporów próbowałam
Kolacja - brak (bez przesady po tej czekoladzie)
Teraz zajadam grejpfruta i popijam zieloną herbatą.
Pozdrawiam wszystkich i życzę kolorowych snów.
moniczkawroclaw
25 września 2012, 11:27witaj. u mnie też na weselu wszyscy jęczeli żebym już sie nie odchudzała :) zazdrość lekka zżerała :) a ja potrzebuję jeszcze trochę uda i brzuszek zgubić :) miłęgo dnia