Wczoraj nie miałam natchnienia aby pisać.
Nie można zaliczyć dnia do dietetycznego. Na pewno nie tak jak zwykle.
Na obiad pojechaliśmy do teściów. Pyszny rosołek - nie umiem zrobić tak jak teściowa - lekko pikantnie. Z różnych powodów teście rzadko widywali małą i rozbraja mnie jak mówi ciociu do babci. Teraz to się troszkę zmienia bo stwierdziłam, że już czas schować uraz gdzieś głęboko i zacząć normalnie żyć bo to do niczego dobrego nie prowadzi. Fakt jest taki, że cieszą się strasznie widząc jedyną wnuczkę.
Menu na wczoraj:
Śniadanie - grahamka z pomidorem
II śniadanie - wizyta u mojej babci - kilka ciastek
Obiad - rosół z makaronem do tego mięsko z szyi indyka i dwa żołądki
Przekąska - kilka śliwek
Kolacja - pół białej bułki po małej i około 100g wędzonego pstrąga
Przed snem pół grejpfruta.
Tak jak to napisałam to chyba jednak nie było tak źle. Normalnie nie zjadłabym ciastek i tej połówki bułki.
Samopoczucie po zabiegu jest na tyle dobre, że czasami się zastanawiam czemu mam wolne aż do czwartku. Teraz i tak już nie idzie nic zmienić. W czwartek ściągają szwy.
Pod wieczór napiszę jak tam dzisiejszy dzień.
Męczy mnie brak ćwiczeń i ta moja oponka o którą opiera się laptop. Przynajmniej jest mięciutko - tak mówi córka.
Pozdrawiam.
Avatarii
24 września 2012, 16:12oj tam oj tam-oponkę też mam, też mnie wkurza, ja się śmieje że mogę isc na basen-mam kółko gotowe na sobie....ech
majakowalska
24 września 2012, 09:28moja teściowa robi pyszny rosół, też tak nie potrafię:))