Tak jak pisałam w końcu się zebrałam. Ja najbardziej lubię ten etap po - super uczucie.
Świniol - tak pieszczotliwie powiedział mój M i tak zostało.
Wiecie jak facet mówi do małego stworzenia w taki sposób i tuli go do siebie to takie imię nabiera innego znaczenia.
Mój M nie przepada za zwierzętami a po tego (był u niego w pracy) jak usłyszał, że może być jechał w tempie piorunującym. Chyba myślał, że się rozmyślę.
Nie wiem czy mała zapamięta bo myli się jej z poprzednim - Lili.
W ogóle nie jest jakoś wielce zainteresowana nim. Dała jeść i to wszystko, jest to jest, niema to niema. Dziwne jak dla mnie. Poprzedniego męczyła ale i tak się jakoś dogadywali - chyba po prostu miała taki etap.
Najlepsze jest to, że nawet nie mogę wygodnie usiąść na moim fotelu bo za mną leży kotek. Ma taki sprint aby na niego wskoczyć gdy idę w tym kierunku, że to aż jest śmieszne. On się wyleguje a ja tyłek umieszczam na końcówce. Muszę się wyeksmitować na drugi - wiecie to nie to samo już nie mój.
Teraz czas na prysznic, kremidła i grejpfruta.
Pozdrawiam.
Avatarii
14 września 2012, 12:04a gdzie zdjęcie kota?:)