Dzień należał do prawie grzecznych.
W pracy dziewczynka miała urodziny - jak to dzieci częstują cukierkami - wiem mogłam odłożyć na bok ale jakoś tak nie mogłam oprzeć się Michałkowi. Zaliczyłam go do II śniadania. Ale drugi cukiereczek grzecznie schowałam do torebki dla małej.
Dzisiaj rodziców i babcię odwiedzili znajomi z daleka. Zamieniło się to w małą rodzinną imprezę. Zapowiedzieli się i moja mama od rana piekła ciasto, przygotowywała specjalny obiad w ogóle porządki jakby święta były. Po pracy pojechałam dotrzymać towarzystwa i mimo, że miałam straszną ochotę na ciasto to oparłam się jego pokusom. Tak samo z pierogami które kocham i całą smażoną resztą (też zapewne dobrą). Skończyło się na paru śliwkach.
W domu zaczęła mnie troszkę boleć ręka - nie wiem czy to od tego cuda na łopatce (lekaż pytała się czy boli) czy ją jakoś nadwyrężyłam i w ogóle nastąpił chwilowy brak mocy - poszłam się położyć.
Potem było już tylko lepiej, kawka i do dzieła z p. Chodakowską. Mam mega wsparcie - chrześniaczkę - zadzwoniła, że ona już jest po i że mam ruszyć d... No to ruszyłam i zaliczyłam.
Menu na dziś:
Śniadanie - grahamka z pomidorem, serem.
II śniadanie - brzoskwinia i jeden michałek
Przekąska - kilka śliwek
Obiad - makaron pełnoziarnisty z dużą ilością warzyw (cukinia, marchew, cebula, pomidor, ogórek)
Podwieczorek - brak - spałam
Kolacja - serek wiejski
Przed snem pół grejpfruta - właśnie go wciągam.
Pozdrawiam.
moniczkawroclaw
10 września 2012, 22:43też dałaś radę i oprałaś się pokusom. gratuluję. ćwiczenia też były. dajesz radę -będą efekty. pzdr :)
majakowalska
10 września 2012, 22:13mały michałek i przed południem to nie grzech:))