Ogólnie odkurzanie, mycie tego i owego.
Mały pech to awaria pralki. Teraz mam miskę pełną prania wyciągniętą w połowie prania. Oj jak ja nie lubię prać ręcznie. Pranie to pół biedy ale pralka dołuje.
Zanim zauważyłam, że to przez pralkę nie mam prądu minęło kilka godzin spędzonych pożytecznie. Przynajmniej miałam mobilizację do pielenia w ogródku i posprzątania troszkę garażu.
Teraz menu na dziś:
Na przywitanie dnia szklanka wody.
Śniadanie
Jak zwykle grahamka z pomidorem, sałatą, ogórkiem i serkiem light.
II śniadanie
1/4 loda pozostawionego przez małą i 3 biszkopty
Obiad
Pomidorówka niestety zabielana z garścią makaronu pełnoziarnistego
Przekąska
Jakiś owoc
Kolacja
Na bank przed snem pół grejpfruta.
Niedługo jadę na urodziny do bratanicy i tam będzie ciacho. Mam nadzieję, że wytrzymam. Przewiduję brak silnej woli. Tak jak kupne mnie nie rusza to ciasto własnej roboty - aż ślinka leci. Pojedziemy zobaczymy.
Oczywiście gdzieś po drodze była kawa i herbatka.
Czas nanieść małe poprawki.
Prawie wszystko się zgadza. Jednak zgrzeszyłam u bratanicy na urodzinach - jeden naprawdę mały kawałek piernika. Potem odpuściłam sobie kolację - bo późno wróciliśmy.
Za to była motywacja do ćwiczenia - godzinka aerobiku, przemiły prysznic i jak zwykle kremidła.
moniczkawroclaw
7 sierpnia 2012, 07:48to tylko jeden mały kawałek :) ważne że poćwiczyłaś. myślę że ogródek i sprzatanie garażu to też niezły wydatek energetyczny :) moja pomidorowa też zabielana bo mężuś innej nie zje ale za to mała porcja :) miłego dnia