Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Za wszystkie grzechy serdecznie żałuję...
9 czerwca 2010
Zaczęło się od tego, że po tygodniu rygorystycznie trzymanej diety, moja waga ani drgnęła. Miałam się motywować, a tu taki demotywator....Potem Maluszek dostał gorączki - najpierw sądziłam, że to efekt mojej ułańskiej fantazji: przez 2 godziny albo woziłam Go w nagrzanym samochodzie albo chodziłam z Nim na otwartym słońcu. Teraz wiem, że przechodził tzw. trzydniówkę ( trzy dni gorączka, czwartego - wysypka). Oczywiście nie mogłam wziąć udziału w pierwszym dniu kursu, którego byłam współorganizatorką. W efekcie - pochłonęłam chyba z 1000 kalorii w postaci słodkości, własnoręcznie przygotowanych z okazji wyżej wspomnianej. W sobotę Maluszek został z tatą - ja cały czas pod telefonem. A kiedy w czasie przerwy jechałam do domu, próbowałam wymusić pierwszeństwo i niestety obtarłam auto jakiegoś Pakistańczyka (szkoda niewielka, u mnie prawie niewidoczne draśnięcie - ale poszkodowany najwyraźniej chciał się trochę na tym wzbogacić, bo zażądał kwoty, która prawdopodobnie stanowiła połowę wartości jego autka / musiałam wobec tego poświęcić swoja polisę). To wszystko sprawiło, że tego dnia już niczego nie byłam w stanie tknąć - mimo fantastycznego jedzonka serwowanego na zakończenie dnia. W niedzielę zachowywałam się wzorowo - żadnych wypadków na drodze i żadnych wpadek jedzeniowych. Maluszkowi spadła gorączka i już wspólnie, całą rodziną mogliśmy uczestniczyć w zakończeniu tego naszego przedsięwzięcia.
Więcej grzechów nie było...
W tym tygodniu wracam do aktywności fizycznej - może to jej brak spowodował, że waga stała w miejscu? Byłam tak pochłonięta różnymi sprawami w związku z organizacją kursu, że nawet spacerów nie było. Ale już wracamy Maluszku do naszego normalnego rytmu, do naszej monotonii....
wandalistka
10 czerwca 2010, 09:29nie miałas aktywności fizycznej ale miałas za to inne przezycia które tez działaja na metabolizm:) na pewno nieźle się nadenerwowałaś.... ale czasem monotonia daje lepsze wyniki, zycie wraca do normy i Ty tez wrócisz:)) trzymam kciuki:)
Marissa77
9 czerwca 2010, 15:23Nie na darmo sie mowi, ze problemy lubia chodzic parami.. Ja tez w swoim czasie obrysowalam kilka samochodow, do czego troche wstyd sie przyznac... Teraz juz jezdze i parkuje ostrozniej. Dobrze, ze maluszkowi nie bylo nic powaznego i ze mozecie wrocic do spokojnej codziennosci. Jak znikna problemy to i waga zacznie spadac. Pozdrawiam!