Dziś nadszedł moment w którym postanowiłam wziąć się za siebie...poraz kolejny. Pamiętacie te wszystkie postanowienia? Oj jutra przejdę na dietę, od poniedziałku zacznę ćwiczyć. Zwykle co prawda dieta zaczyna się w poniedziałek i kończy w poniedziałek wieczorem, przy większej motywacji w środę lub czwartek. Też tak macie? No ja niestety tak. Czasem udało mi się wytrzymać 3 tygodnie do 2 miesięcy, po czym nagle ciotka Hermegilda miała urodziny i mimo że nie zjadłam jej torcika to XXX przekąsek, schabowego lub jeszcze lepiej najadłam się "na zaś" w domu i na wychodnym poprawiłam.
Czasem myślę, że poprostu nie jeszcze nie byłam tak "gruba" by być odpowiednio zmotywowaną. Mój TŻ też nie motywuję mnie za specjalnie,bo nie przeszkadza mu te " parę kilo " do przodu. Pewnie myśli, że jak się przyzna i nie daj Boże schudnę to biedak będzie musiał się wziąć i za siebie.
Ładuje więc znów na Vitalii z kolejnym marzeniem, że tym razem się uda i oby się udało. Od roku stoję na ok. 68-72 kg,a że jestem malutka ,bo 159 cm wzrostu to tak trochę sporawo , zwłaszcza przy figurze jabłuszka. Jednak to nie kilogramy skłoniły mnie do odchudzania a raczej samopoczucie. Od około 3 tygodni chodzę śpiąca. Najlepiej 8h w nocy i 3h drzemki w dzień. Także trzymajcie kciuki, może tym razem zatrybię jak trzeba.
Dieta nisko glikemiczna, więc jeśli ma ktoś ciekawą a przede wszystkim aktywną grupę 20kg+ bądź nisko glikemiczną to dajcie znać w komentarzach, będę wdzięczna.
Miłego wieczoru bądź dobranoc.