Cieszę sie, że wreszcie w poniedziałek do pracy pójdę, po 2 tygodniach siedzenia w domu - dosłownie - wyszłam tylko do lekarza 2 razy. no a najważniejsze, że lepiej się czuję, wirus toaletowy minął dopiero wczoraj.
Dzisiaj zazyłam trochę ruchu - 1,5 godziny z łopatą, czy ktos wie, ile to kalorii spalonych?
Poszłabym na górkę na sanki, ale młode chorowite, więc sama nie będe sie wygłupiać.
Wczoraj dietkowo ok, steppera nie było, bo padłam po 3 godzinnym prasowaniu. Poza tym poobijałam się i wypiłam wiadro herbaty, zielonej:) biorę siebie na przetrzymanie. Uwielbiam czeroną, ale coś mi się zdaje, że wzmaga mi ona apetyt.. czy to możliwe???
Dzisiaj jak na razie ok, Tiruś zaraz wróci, nie dam się złamać:)) Trwam. Waga 76,6 z ranka w pizamie i grubych skarpetach:))
miłego dnia odchudzaczki!!!
PaulinaZberlina
5 grudnia 2010, 13:49pieknie schudlas ile ci to zajelo?
paskudztwoo
4 grudnia 2010, 14:56to fajnie ze juz jestes zdrowa
iZaCzArOwAnYmOtYlEki
4 grudnia 2010, 12:07miłego dnia :)