Wakacje i te sprawy, brak czasu.
Od października, gdy wróciłam do Poznania po przerwie, chodzę znowu regularnie na siłownie. 4 razy w tygodniu, z czego w niedziele na 3h. Mam wtedy ostry trening wszystkich partii ciała. W tygodniu chodzę na 40 minut na wolne ciężary, gdzie ćwiczę hantlami 4kg triceps, klatkę i wysmuklenie talii. Później jeszcze martwy ciąg i idę na bieżnie. Tam na nachyleniu od 6 do 15% maszeruję przez 45 - 60 minut. Marsz jest podzielony na etapy 5 serii po 4 minuty w trakcie, których zwiększam nachylenie, później 3 minuty wolniejsze tempo. Wszystko przy tym samym pulsie. Efekty są, bo po takim treningu spalam minimum 500kcal ;) A dochodzi do tego jeszcze to co spaliłam na ciężarach. Niedługo muszę zacząć maszerować tyłem, ponoć daje super efekty, ale poczekam aż będzie trochę mniej osób na siłowni, bo boje się, że spadnę ;p
Dzisiaj deszczowo więc leże i regeneruje siły.
endorfina12
18 listopada 2012, 15:41Podziwiam! I życzę wytrwałości:)