nie wiem, czy wszystkie tak mamy, że na początku diety trzymasz sie kurczowo wszystkich wskazówek, motywacja jest ogromna, nawet wysiłek fizyczny nie jest straszny, ba nawet możemy więcej, ale przychodzi taki moment, że nagle wszystko idzie w tzw. łeb ja właśnie miałam taki weekend. mały problem, niepowodzenie lub trening nie spełnia twoich oczekiwań i ... same wiecie
mam wrażenie, że moja dieta trwa od poniedziałku do piątku - w weekend jakaś seria dziwnych wydarzeń, które w niesamowity sposób Cię zbijają z wyznaczonego celu :
od dzisiaj znów przypływ motywacji, dietetyczne śniadanie, przygotowane II śniadanie i lunch- czekają w lodówce.
mam tylko jeden problem, moje awokado okazało się niedojrzałe , nie wiem, z jakiej przyczyny - pewnie bezmyślności - po zakupach wpakowałam je do lodówki no i nie zdążyło dojść do odpowiedniej miękkości. stąd na śniadanie udało mi się wcisnąć tylko 1/4 gorzkawego awokado, nie wiem, czy dam radę wkroić resztę do sałatki. może macie patent jak przyspieszyć jego dojrzewanie - tym bardziej jak już jest otwarte - czyli została połówka z pestką.
dietkowo - prawie się udało, co prawda makaron się rozgotował a zamiast warzyw z jogurtem była czerwona kapusta, nie było też na kolację pomarańczy z orzechami, były 3 mini wafelki price polo 3 orzechy i plaster żółtego sera. potem 37 min bieganie i trening z vitalii. trening z vitalii nic specjalnego - pewnie jutro się okaże jakie mam zakwasy...
zobaczymy jak jutro będzie z ćwiczeniami, mam niecny plan nadrobić ćwiczenia z zeszłego tygodnia i jeszcze te z tego tygodnia - czy się uda? zobaczymy, na razie motywacja początkowo tygodniowa - jak można ją tak nazwać - jest duuuuża