przynajmniej dla mnie. Jestem zmęczona, kręgosłup lekko ćmił w nocy, teraz odzywa się naddupie, ale jeszcze chwilka, wypiję kawę, odsapnę ( czytaj wysikam się), biorę nikusia i idę w park...szczeżuja nie chciała mnie zawieźć do puszczy, ok...jutro nie odpuszczę, dzisiaj obudziłam się późno, spałam ponad 10 godzin - widać wzięłam przykład z Kazinka, który spał u nas prawie 12 godzin, a jak nie spał to uroczo się uśmiechał do nowo poznanej cioci, wujka i nawet dziadek od czasu do czasu go interesował. Podczas jednego z obchodów tata opowiadał dziecku co jest co i kto jest kto no i padł taki tekst " a to jest kuchnia, królestwo babci" no i proszę ...babcia zaszufladkowana Chochella Pierwsza ( no cóż byli Wazowie...może być i dynastia Chochellów)
Przy wigilijno świątecznym stole niezwykle użyteczny okazał się chłopyszek młodszego Paszczura ( raz że wielki, to ściągał naczynia z górynych półek, bez pomocy stołeczka) podawał, wyciągał gorące naczynia z piekarnika, zebrał naczynia i kawę zrobił, po prostu skarb ( jak to Baran). Po wieczerzy i rozpakowaniu prezentów - dostałam wymarzoną bransoletkę od Pandory, oraz zestaw pielęgnacji dla ciela i pięknie pachnące świece - wypatrzyłam filmik o nich w internecie i kiedy weszłam na ich stronę, to się okazało, że sklep, w których można je obwąchać , bo zapachów jest masa, jest niedaleczko mojego warszawskiego Paszczurzątka, dzieć sobie wziął moje pytanie o " dalekość" sklepu do serca, udała się tam i kupiła mi dwie świece - ogródek babci - autentycznie kiedy powąchałam, to przeniosłam się do ogródka mojej babki, do dzieciństwa, wyczuwam tam zapach malwy ale jest jeszcze jakieś kwiecie znane z dzieciństwa, dziecki stwierdziły że to moje ukochane konwalie, druga to zimowy poncz o bardzo przyjemnym, kwaskowym zapachu, świece są sojowe i jak się doczytałam z powodzeniem mogą po rozgrzaniu być wykorzystywane na ciele ( wroga radzę polać gorącym woskiem świecy😁). Zatem po ucieszeniu się podarunkami , wykorzystaliśmy jeden z prezentów, zagraliśmy w Dixit - łódzki chłopyszek do stał od Gwiadki - trzy części tej gry. Słuchajcie to jest rewelacyjna zabawa - karty, skojarzenia i zawody, kto zgadnie najtrafniej - dopasuje kartę do skojarzenia Narratora. Przy tym doskonały pretekst ( gra) do spotkań towarzyskich , wyżerki, wypitki ale przede wszystkim zabawy, świetnej zabawy. Tak mi się ta gra spodobała, że zaraz wczoraj wlazłam na internet i .......wyskoczyłam z kasy. Na Wish ( aplikacja stworzona przez Polaka do kupowania towarów z Chin - no trudno) znalazłam 8 zestawów tej gry za ( akurat w tym momencie) 157 zł - u nas ceny jednego zestawu wahają się od 67 do -140 zł!!!. Więc odżałowałam 200 zł ( bo przesyłka niestety 43 zł) i kupiłam, teraz czekam niecierpliwie...bo zabawa przy tym przednia, a i mózg musi się nieźle napracować. Ale wróćmy do wczorajszego śniadaniowego stołu.
Padło już pytanie czy te 6 nakryć to nie zmyłka. No nie , śniadanie było 9 30 a w południe młodsza Paszczurzyca już dopominała się obiadu. Zresztą koło 11 warszawskie dziecki się spakowały i pojechały, bo chcieli wykorzystać że Kazik, też był po śniadaniu i szykował się do spania, więc podróż by przebiegała bezproblemowo, bo Hipopotamek lubi spać w samochodzie. Potem pakowaniem żarełka zajęły się łódzkie dziecki - bo jechali dalej świętować tym razem do rodziców Tomka. Mieli podjechać z " okruszkami" ciast do Długorękiej, ale Szczeżuja stwierdził " a po co będziecie jechać, zadzwońcie niech przyjadą do nas" - widać brakowało mu alkoholu we krwi. Tak też się stało i niezadługo przyjechało całe kłębowisko źmij....oczywiście najmłodszy gad najpierw zapytał " ciociuniu , co masz na obiadek" i pożarł zraziki z sosem i suróweczkami, wzgardziwszy kaszą. Młodsze Paszczury pojechały a my posiedzieliśmy 3 godzinki z wężowatymi, muszę wam powiedzieć, że mój szwagier wygląda tragicznie, nie po covidzie , bo ten przeszedł całkiem łagodnie, ale po tym odchudzaniu...jesuuu, chłop ma nogi jak zapałki, on nigdy nie był wybitnie gruby, ale od kiedy odstawił się od ciast, mięsa, słodkości ( miał problemy z cukrem) to wychudł strasznie...naprawdę się zastanawiamy czy nie popadł w anoreksję, tu gdzie była bluza nie widać było chudości ale te nóżki pajęcze ..przerażają. Ale o dokładkę makowca poprosił ( czyli jednak kusicielką jestem) nie mówiąc już o tym że zachwycał się tortem makowym ( nawet nie wiedziałam, że jest wielbicielem tego ciasta ...mój małż bardzo lubi ten tort i w zasadzie upiekłam go jako " dowód" dzwięczności, za drugą część biblioteki). Dokładka była dla mnie łaskocząca, bo siestra robi bardzo dobre makowce i uczyniła je także w tym roku, a tu szwagierek bezwstydnie zachwycał się moimi. No dobra koniec o świętach, choć te jeszcze trwają...dzisiaj spokój, cisza, żadnych wysiłków...zapraszam was na spacer po Krakowie ( wy wirtualnie, ja zaraz wskakuję w buty i śmigam do parku).
No to cóż...pozostało mi życzyć wam dalszego, miłego ciągu świętowania. Ahoj!!!!
kitkatka
26 grudnia 2020, 21:35Który z zięciów ma takie [piękne dzieło sztuki na łapce? Chodzi mi o moich krajan. Będę sobie podziwiać co jakiś czas. Miłego prawie po świętach. Buziol
Beata465
27 grudnia 2020, 01:52Starszy ( warszawski), nie tylko na łapce, ponieważ nie jestem fanką tatuaży, to dzieć , zanim go przedstawił, to najpierw uprzedził że jej chłopak ma tatuaże :D
moderno
26 grudnia 2020, 20:40Wszystkiego dobrego prawie poświątecznie
Beata465
26 grudnia 2020, 20:54dziękuję i ja życzę spokoju i wytchnienia poświątecznego :D
Kasztanowa777
26 grudnia 2020, 12:55Bolu w kregoslupie wspolczuje, mnie bola oba ramiona, az Aleve musialam wziac. Zima takie bolu czuje sie bardziej. Byle do wiosny! Kazik jaki dorosly, fajny chlopak!
Beata465
26 grudnia 2020, 15:40W ramach rehabilitacji zafundowałam sobie krioterapię - wymroziłam się w parku :D :D .Twoi chłopcy na tym rodzinnym zdjęciu, które obaczyłam też super...w ogóle cała rodzinka :D