i nie od numerów ani dat, od wysiłku. Zaplanowałam dzisiaj pokutę za grzechy, czyli patykowanie o 6 rano , ale jak otworzyłam ślepia 5 05 i zobaczyłam ciężkie chmurska to wyłączyłam piszczka w telefonie i poszłam spać, niestety 6 33 ślepeczka się otworzyły, chmurki za oknem były więc stwierdziłam że trza dźwignąć sempiterę i poleźć odpracować wczorajszą imprezkę ...6 50 już tuptałam do parku, dwa pierwsze koła jak cię mogę, potem masakra, po wczorajszej burzy ...łaźnia fińska od trawników i łaźnia od słońca które wylazło, ale Bacia ambitnie 7 okrążeń zrobiłam choć pot mi lał się wszystkimi rowkami, jeszcze w połowie ostatniego okrążenia zadzwoniła Kudłata czy mam miejsce w zamrażarce bo ona od wczoraj nie ma światła i wszystko jej zaczyna się roztapiać, zadzwoniłam zaraz do śluzaka, czy któryś z tych złomów stojących na podwórku działa i niech szybko włącza lodówko zamrażarkę bo będzie dostawa mrożonek, ledwie doczłapałam się do chałupy, przyjechała, zapakowałyśmy towar i napoiłam ją kawą, bo przecie u niej wsio elechtryczne , gazu w jej wsi nie ma :D , a ja płynęłam, płynęłam, płynęłam i w czasie kawki poczułam że mi coś nie halo....że odpływam , mocniej złapałam się stołu i przeżyłam ale trochę cykora miałam. Kudłata stwierdziła że mnie podziwia że polazłam patykować i że ambitnie przepatykowałam 8,5 km . Teraz zwlekłam z siebie mokrzusieńką koszulkę i się okazało że krązyłam w koszulce obleczonej na lewą stronę :D:D podobno to jakaś niespodzianka, niestety totka wczoraj nie posłałam , więc nie dowiem się że zostałam milionerką i mogę wreszcie zwiedzać świat , chwilowo zalegam i żłopię wodę...dupencja i nogi pobolewają ale nic to , cieszy mnie korekta chodu i osiągi , generalnie przez tydzień przemaszerowałam 46,17 km - dobrze, to mnie zadowala :D małpa na moich plecach też się cieszy ...że ją noszę :D no to do miłego , dzisiaj śniadanie to chyba zjem w południe bo narazie to pić, pić, pić
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Anpio7
20 lipca 2015, 00:08Wow, podziwiam za przejście tylu km w tydzień, ho ho!!!! Prawidłowe patykowanie to świetna sprawa, czuje się wówczas wszystko :) Uważaj na siebie, faktycznie niebezpieczne osłabienie, może jakieś napoje energetyczne o poranku na droge bierzcie, to zawsze troszkę podkręci i odżywi organizm. Kurka, a moje patyli stoją w szafie zamknięte.... może bliżej jesieni je uruchomię. Pozdrawiam :)))
Beata465
20 lipca 2015, 07:16Dziękuję ...prawda że to wygląda imponująco ale jak się podrepcze 8 km dziennie to już jakoś tak ...normalnieje :D:D hihihi niemniej dla rzucenia znajomych na glebę dobrze podać wynik tygodniowy :D:D
iwonaanna2014
19 lipca 2015, 23:48Ja też Cie podziwiam, ja bym nie wstała tak rano kijkować,leń mi sie uwiesił . Pozdrawiam :)
Beata465
20 lipca 2015, 07:15Witaj, dzisiaj nie wstałam, będę patykowała wieczorem ...rano mam zaplanowane zajęcia i dlatego upocenie się jak mysza jest niespecjalnie pożądane :D
rinnelis
19 lipca 2015, 20:49jak ja lubię Twoje wpisy :) aż się raźniej robi :))
Beata465
19 lipca 2015, 22:40Miło mi :D dobrej nocki
Aweko
19 lipca 2015, 19:04Pogoda jednak nie sprzyja kijkowaniu; to jest kolejna moja wymówka- dlatego mój podziw dla cie jeszcze się zwiększa. na własne mea culpa powiem tylko że trochę mnie powstrzymuje wynik igg i igm czyli podejrzenie o bytność we mnie kleszczowatych.
Beata465
19 lipca 2015, 22:40a tfu tfu ....lepiej nie
dede65
19 lipca 2015, 16:35po zmianie trybu chodzenia , szybko zauważysz,że kijkowanie wysmukla(kształtuje) sylwetkę-mówię z doświadczenia, a nie tylko odchudza. Przy prawidłowym trybie człowiek chodzi i mimowolnie wyprostowany i napina mięśnie.POdziwiam zapał .Pozdrawiam ;)))
Beata465
19 lipca 2015, 22:39o mamusiu mam szanse zostać mamą rakiem ( bo tatarakiem to raczej nie) albo inną trzciną?
Anpio7
20 lipca 2015, 00:19Hmmm dobrze, że mi przypomniałaś, że kijkowanie wysmukla, ojjj pamiętam jak śmigałam, to waga czasem stała a cm leciały w dół aż miło. Ojjjj chyba jednak nie będę czekać do jesieni i odkurzę moje kijki ukryte w szafie :))) ( wstyd się przyznać) Dziękuje i pozdrawiam ANia
Beata465
19 lipca 2015, 12:27Jak już wyschłam, to muszę się z wami podzielić pewną refleksją, od stołu imieninowego wczorajszego. Może my odchudzające się ( a przynajmniej starające się żyć w zgodzie ze sobą , naturą i zdrowotnością) nie powinnyśmy bywać na takich imprezach, a w zasadzie na żadnych imprezach. Przed wyjściem na urodziny zjadłam 200 g śliwek, żeby się w razie czego nie dać skusić. Na szczęści kuśba mnie ominęło albowiem było to czego ja jako kokoszka smakoszka nie jadam czyli ...flaki, potem galareta z wieprzowych nóżek, sałatka jarzynowa ( tę jadam ale nie rzucam się na nią, do tego stopnia to mnie nie kręci, swoją drogą przy takim upale to żarła z majonezem gościom bałabym się podać) , jakieś dwie jeszcze sałatki , nawet nie wiem jakie . Przyznam że z niesmakiem patrzyłam jak inni goście się obżerają , tak , tak , obżerają, siostra mojego szwagra z imienin na imieniny jest coraz większa, dziewczyna jest 10 lat ode mnie młodsza ale za rok w takim tempie , przegoni mnie wielkościowo, jej mąż jeszcze 4 lata temu był szczupłym facetem, teraz brzuch mu elegancko napiął koszulkę. I tak ci sobie siorbałam wodę , szklanka za szklanką , wzięłam ją w ajencję i goście się upraszali o " pożyczenie buteleczki" i patrzyłam jak na talerzyki trafia : trzy kopiaste łyżki sałatki jarzynowej, potem wielki krążek galarety, potem wędlina i chleb i znowu jakaś sałatka a wszystko to w ciągu pół godziny, przyznam że mój żołądek, gdybym sobie na to pozwoliła w opisywanych ilościach, by po prostu pękł. Koło 20 dziobnęłam dwa plasterki szynki i do tego pół ogóraska małosolnego i nie powiem zjadłam kawałek tortu z cienką ilością kremu i borówkami oraz galaretką na wierzchu, a potem kawałek śmietanowca ( i tu zaletą dla mnie okazało się skąpstwo sióstr męża, które ciasto kroją na takie plasterki, że można przez nie Londyn zobaczyć) , kusiły mnie jeszcze cycki murzynki ale się im dzielnie oparłam. Generalnie wyszłam ze smutną refleksją, że ludzie przy stole w ogóle nie kontrolują swojego zachowania, żrą do oporu jakby w domu mieli tylko światło w lodówce. A swoją drogą to niesprawiedliwe, oni jedzą i nie ruszają się i tyją , a ja jem, ruszam się i też utyłam ale teraz cienieję :D:D i chwała mi za to . Ament
Anpio7
20 lipca 2015, 00:22Refleksja bardzo cenna..... szczególnie o tym światełku w lodówce, he he jakbyśmy byli pod jakimś zaborem - czyt. zabiorą ;) Pozdrawiam i podziwiam za wytrwałość.
mania131949
19 lipca 2015, 11:22O rany, w taką duchotę patykowałaś, w dodatku z małpą na plecach, nic dziwnego, że spływasz i głowa się kręci! :-))). Odsapnij trochę w jakimś cieniu! :-))) Miłej niedzieli! :-)))
Beata465
19 lipca 2015, 11:31haaaaaaa...no wiesz wydało mi się ( i źle mi się wydało) że po 6, przy pochmurności i temp odczuwalnej 15 stopni bedzie idealnie ...a potem ..cóż, baran to baran, jak sobie coś założy to trudno go od tego odciągnąć. Poleguję i wciąż się nawadniam, po obiadku śmignę do Kudłatej do lasu...może już ją oświecą, to jej mrożonki od razu zawiozę :D
kacper3
19 lipca 2015, 10:49Podziwiam, ale czasem trzeba odpoczac. Co to za malpa na plecach? Bo czytam juz dlugo i nie czaje- ale ja bladynka wiec mam czasem spozniony zaplon, pozdrawiam:-) :-) :-) :-)
Beata465
19 lipca 2015, 11:29Leń, leń to moja małpa na plecach :D, odpoczywam właśnie...porzuciłam dzisiaj grillowanie mojej cielesności, stwierdziłam że co za dużo to niezdrowo, a ruch...uzależnia jednak...jak mnie tak przyciśnie potrzeba ruchania to cap za kijki i pędzę do parku ...mam do niego 200 m :D
Aweko
19 lipca 2015, 10:46Ja też cie podziwiam za to patykowanie. Jak na razie moje kijki odpoczywają, a ponieważ są to raczej kijki trekingowe to przeszukuję stronki z kijkami do NW i takie zamiarowuję sobie zakupić. Mając na uwadze twoje uwagi co sposobu chodzenia z patykami tez przeglądnęłam stosowne filmiki i trza się tego naumieć.
Beata465
19 lipca 2015, 11:28no ja łaże z trekingowymi ale trudno nie będę wyrzucała dobrych kijaszków a i puszczanie kijka można opanować przy trekingowym :D umia się szybko , tylko teraz muszę się co jakiś czas korygować ...bo jednak ręce czasem się uginają :D:D nie bardzo mi wychodzi niemyślenie w trakcie działania do jakiego namawiał jeden z trenerów ( żeby nie myśleć o chodzeniu a o jedzeniu hihhhi) wolę jednak czasem się skontrolować