Po paru tygodniach ''stabilizacji'' na 80 kg z groszami w końcu dziś rano szklana się zlitowała i pokazała 79,3 cieszy mnie to tym bardziej, że ostatnio musiałam przystopować z ćwiczeniami bo.... siadają mi stawy głównie prawa dłoń z nadgarstkiem, biodra i prawa stopa. Do tego stopnia że musiałam wziąć do pracy inne buty bo chyba bym na bosaka po oddziale zaczęła pomykać...reumatolog się kłania
picie wody utrzymane, ostatnio muszę się stopować bo potrafiłam dojść do ponad 6 litrów a to już jest przesada. Nie głodzę się, ale pilnuję dostatecznej ilości owoców i warzyw i jak dajmy na to piekę ciasto to raczej dyniowe czy marchewkowe a nie "czysty" biszkopt. I daję połowę cukru, rodzinka się przyzwyczaiła.
Staram się jeść od razu jak jestem rzeczywiście głodna (dzięki piciu wody w końcu nauczyłam się to odróżniać), oczywiście w granicach rozsądku, godzinę do planowego obiadu wytrzymam ;) Zauważyłam że wtedy mniej się obżeram po prostu. Ogólnie jak zanotowałam sobie co jadłam i piłam przez parę dni to wychodzi i jakieś 1400 - 1600 kcal, więc mój organizm jest niegłupi i sam sobie zrobił dietę heh
Może w kwietniu w końcu pójdę na basen...tylko nie mam kurka z kim