Taki mam jakiś dobry humorek. Czuję się już lepiej. Wczoraj siedziałam z koleżanką z roku na recepcji na dniach otwrtych koledzu - w sumie jak przyszli ludzie na konkusry językowe, to nikt się więcej nie pojawił - w sumie było do przewidzenia, nie wiem kto wymyślił dni otwarte w weekend, normalne że nikt nie przyjdzie. Anyway, była m.in. herbaciarnia, gdzie uskuteczniane były herbatki z bajerami-ja sobie pozwoliłam na taką z rumem, bo troche zmarzłam. Dali nam bigosik, zjadłam zamiast obiadu. Dziś w chałupce zrobiłam sobie herbatkę z korzeniami, wyszła mniam, chyba zacznę brać na zajęcia w butelce. przestałam kupować wafle ryżowe- kij, ja kupie, rano zjem dwa, przychodzę to dobrze jak dwa zostaną, bo moje chlebożerne rodzeństwo mi wpiernicza. Teraz jak chcą to niech sami kupują. ja sobie poradzę bez kanapek.
Cwiczyć normalnie nie ćwiczę, ale puszczam muzę i kręcę tyłkiem. Czas owy tyłek spiąć, ażeby do Wielkanocy chociaż zbliżyć się do wyznaczonego celu.
czocharowa
4 marca 2012, 17:26Powodzenia! ;))