Sobota: 10 km rower, godzina TBC ( w tym około 20 minut na piłce, po raz kolejny się okazało, że mam jakąś wadę nie pozwalającą mi utrzymywać równowagi jak trzeba - na piłce, ale niestety w ogólnym życiu też. Inni najpierw się pobujają, podeprą nogą raz, czy trzy razy i siedzą/klęczą, co tam jest wymagane. A ja walczę, spadam, podpieram się, nic się nie uczę, wciąż niestabilna trudno, mam inne zalety. I godzina zajęć ze sztangami.
Jakiś czas temu, kiedy zaczęłam ten dwugodzinny trening - ledwo żyłam. Bardzo szybko się przystosowałam i pomimo zwiększenia obciążenia, jestem gotowa na więcej, np. 20 km na rowerze po lesie i piachach (to było fotosafari na zimorodka, który, jak tylko bardzo cicho siadamy w krzakach, leci gdzieś na drugi brzeg Narwi i już się nie pokazuje, a przecież w norze na chyba małe zimorodki o tej porze roku!!!)
Niedziela: 75 km na rowerze - gorąco, cudownie, różnorodnie - las, piachy, puste asfalty wśród pól i świerszcze i skowronki
A jedzenie idealne - żadnych skuch.
ewela22.ewelina
23 maja 2016, 11:0575 km łał :O
beaataa
23 maja 2016, 20:32Było na dwa razy, przed i po śniadaniu, rower bez obciążenia, tylko ja na nim, wiatru zero, droga płaska, nie powiem, ze nie poczułam, ale też nie było to wyzwanie - takie mini super wakacje w okolicach Narwi..:)
ingrid83
23 maja 2016, 07:46pieknie :) rower 75 km..cudownie..gratuluje!
beaataa
23 maja 2016, 20:36Naprawdę było pięknie:) słońce, ptaki i żaby:) bardzo gorąco... przedsmak lata:)
Czaja2015
22 maja 2016, 23:41To 75 km -cudny wynik. Myślę, że niedługo też bym mogła tyle przejechać, ale niestety nie mogę męża na to namówić. A zostawiać go tak ciągle w domu, nie mam sumienia.
beaataa
23 maja 2016, 20:34Czymś zachęć męża, żeby nie myślał o km, tylko dlaczego to robi..:)