To była korpokolacja - nagroda, za dobre wyniki. Świetnie zaprojektowane wnętrze, cicho grała smyczkowa orkiestra na żywo, jedzenia niedużo i przepięknie podane i lekkie i bardzo w moim guście np. humus w dwóch smakach (jeden orzechowy) i polędwiczki z dorsza w sosie z mango.
I prawie tego nie jadłam, PRAWIE, tylko gadałam, piłam wino i wodę, wodę, wodę, ale jednak już o północy w łóżku leżałam z pełnym brzuchem, co to za niemiłe uczucie, jakby obcy tam jakiś był a wyobraźnia usłużnie podsuwała obrazy tego, co na stole wyglądało tak pięknie, a teraz tam jest zmieszane w środku mnie!!!
Na szczęście usnęłam, a rano już tego nie było.
Piątek 20 km rower, w południe:
30 minut orbitreka, energia jeszcze chyba z nocnej kolacji była niezła
wieczorem:
1. Romanian MC: 12x 35 kg (rozgrzewkowo) powtórzone w pięciu seriach
2. Wypychanie nogi do góry w klęku na maszynie do ćwiczenia tyłka: 15x 30 kg, 15x33kg, 15x 33kg, 15x 33kg
2a. Przywodzenie nóg na ginekologu: 20x 24kg
2b. Odwodzenie nóg na ginekologu 20x 27kg
a i b w serii łączonej powtórzone 4 razy
i godzina ABT i wtarganie na czwarte piętro wszystkiego co trzeba za jednym razem: roweru, rzeczy z treningu i ponad 5 kg ekojabłek i warzyw, bardzo szczęśliwa, że dzisiejsze zadymki śnieżno-deszczowe były wtedy, jak byłam schowana i w suchym ubraniu sobie jeżdżę. Bardzo miła odmiana.
beatawalentynka
27 lutego 2016, 15:33Kiedyś często miałam takie kolacje i raczej były obfite i masz rację, jak kładłam się spać, też myślałam o tym wszystkim zmieszanym w brzuchu. A nawet i słychać było, jak to wszystko się miesza i w jelitach "gra". Dosyć odległe to są już czasy, dwa lata w kwietniu minie od mojego zwolnienie...... Ćwiczenia super i w dużych ilościach, tylko brać przykład z Ciebie :))))
beaataa
27 lutego 2016, 18:39Wolę takie spotkania stojące. Małe stoliki, raz z tymi się gada, raz z innymi a jedzenie gdzieś z boku i jest muzyka i tańczenie:) na tym czwartkowym nie było dużo jedzenia np słodycze to był bardzo mały deser na sam koniec, alko - tylko wytrawne wino, ale ja po 19, a czasem 18 nie jem nic, więc mój brzuch zupełnie nie wiedział co ma robić:) A przykład bierz śmiało. Chociaż łatwo może mi mówić, bo ja zawsze lubiłam dać sobie w kość. A świat mi sprzyja:) Ostatnio miałam szkolenie w centrum Warszawy, 15km od domu i kusił mnie rower, ale??? jak to będzie, gdzie go zostawię, gdzie brudne ciuchy (mżyło) zostawię. Ale oj tam, oj tam, pojechałam. Ścieżki piękne, wszędzie właściwie, stojak do przypinania za ramę - jakiś specjalnie zaprojektowany, kilka rowerów przypiętych, łazienka ogromna, a szaf z wieszakami kilka, ogromnych. Mam też w okolicy kilka naprawdę super klubów i całą ekipę takich ja ja w pracy:) I faceta, dla którego wakacje bez namiotu, plecaka i gór, albo sakw i rowerów to nie wakacje:)
patih
27 lutego 2016, 08:32brzmi pysznie