Rutynowo:
Sobota godzina TBC (każde zajęcia są zupełnie inne, każde ciężkie) + około 45 minut podzielone na cztery 12 minutowe biegi w błocie śniegowym, żeby zdążyć na pociąg, bo z rowerem byłam w separacji, a coś mam takiego w głowie, co nie pozwala mi na fitness jeździć samochodem + zaparkowanie przed tym klubem jest w praktyce niemożliwe bez 15 minut krążenia po okolicznych uliczkach. I było słońce wreszcie.
Niedziela: 10 km na rowerze, znowu, bo ulice już posypane i potopione.
Godzina indor cycling, masa nowych osób, tak dużo, że część odeszła z kwitkiem, bo nie mieli roweru.
A na ekranie słońce, zielono, drogi tuż nad klifami, och, kiedy tak będzie, kiedy....
I godzina ćwiczeń ogólnorozwojowych.
screwdriver
17 stycznia 2016, 18:00No ładnie się naćwiczyłaś :> Oby tak dalej ! Też czekam na ciepłe dni, taka pogoda jest męcząca trochę :c