W poniedziałek, zupełnie wybita z rytmu po wyjeździe, bez nowego kalendarza na Nowy Rok, zapomniałam zadzwonić i zarezerwować sobie rower na niedzielne zajęcia. Ocknęłam się we wtorek rano i niestety - bardzo mi przykro pani Beata, ale drugie miejsce na liście rezerwowej mogę zaproponować i jest mała szansa, że ktoś zrezygnuje - powiedziała pani z klubu - buuu:( mój ulubiony sposób na niedzielny poranek poważnie zagrożony
A śnieg trochę zamienił się w brudne błoto, trochę jakby wyparował i jest lepiej.
Sobota 10 km rower + godzina TBC, na szczęście, w części na brzuch głównie planki, więc moja wciąż boląca kość ogonowa niezbyt przeszkadzała. Nawet wieczorem byłam u dr. Googla w tej sprawie, ale to może być wszystko, albo nic. Trzeba poczekać i przejdzie, albo koniecznie iść do ortopedy i liczyć się z koniecznością operacji.
A dodatkowo, w zaskakująco ekspresowym tempie, oddałam ulubiona kanapę do renowacji. Kosztowała chyba 400 pln w Ikea, a renowacja 2 tys. ma kosztować, ale ten model jest dla nas niezastąpiony, wcześniejsza próba zamiany skończyła się zostawieniem tej nowej w domku na działce. Po długim wybieraniu online, jeszcze dłuższe wybieraniu offline, wtarganiu tej nowej na czwarte piętro bez winy, wytarganiu starej i wywiezieniu na działkę, gdzie nie chciała się zmieścić w drzwiach i trochę okno musieliśmy rozmontować, po tym wszystkim stwierdziliśmy, że nowa nie pasuje i nie jest funkcjonalna i przeprowadziliśmy wszystkie te czynności targania po schodach, przewożenia i rozbierania okna, jeszcze raz, w odwrotnej kolejności.
Ale w każdym razie przez około dwa najbliższe tygodnie, wieczorne seriale, zamiast rozłożona wygodnie na kanapie, oglądam siedząc na twardym, wiklinowym fotelu
Kasia7111
10 stycznia 2016, 15:07Ha fajnie z tą kanapą. Mój mąż by na coś takiego nie poszedł. Musiała bym targac sama:P
beaataa
10 stycznia 2016, 12:48Ja nie to, że swoja lubię, tylko nie mogę znaleźć innej, która będzie równie funkcjonalna i pasująca do reszty.