Robimy to z S. od kilku lat.
Najpierw jest Wigilia w bardzo ścisłym gronie. I nie jest to tylko kolacja, kolacja, kolacja, kolacja.... prezenty, kolacja, kolacja...
Spotykamy się wcześnie, razem ubieramy choinkę, rozmawiamy, szykujemy wszystko, rozmawiamy, opowiadamy sobie to wszystko, na opowiadanie czego nie było wcześniej czasu. Śmiejemy się dużo. Są dzieci, dwoje, bez ich przejęcia się magią tego wieczoru, to nie byłoby to samo. Pierwsza gwiazdka nie pokazała się w tym roku (były chmury), więc zastała naklejona na okno i uznana za prawdziwą.... choinka nieduża, ale w ogromnej donicy, bo zamierzamy ją później posadzić na działce, w lesie, wiem, one się nie przyjmują, ale i tak spróbuję..
A pierwszego dnia świąt, raniutko, wyjazd w góry (Beskid Sadecki tym razem), droga pusta, 5 godzin jazdy i zaczynamy:
Ja rano 1,5 szybki marsz po bliższych górach.
Razem: wycieczki do wieczora, od 16 z czołówkami, bo ciemno. Pogoda dla narciarzy okropna, chociaż serio, próbują na Jaworzynie, jedynym w okolicy pasku błotnego śniegu? czy cokolwiek to jest, widziałam wczoraj ich w deszczu i silnym wietrze, dużo ich było całkiem. Dla nas super, ciepło, piękne mgły i jeden zachód taki że szczęki z kolan nie mogłam pozbierać.
Brzuch płaski, -3 cm, spodnie luźne, do kolan zaklejone gliną.
kutkutdak
31 grudnia 2015, 00:14Świetny pomysł z wyjazdem. Udanego wypoczynku.
beaataa
29 grudnia 2015, 20:10sama sobie zazdroszczę:)
kasperito
29 grudnia 2015, 13:11bardzo mi się podoba taki wyjazd świąteczny, po przemiłej Wigilii :)))
patih
29 grudnia 2015, 09:58super taki wyjazd, zazdroszczę