Całkowicie DNT, spędzone na bardzoniskobudżetowym szkoleniu, czyli siedzeniu 8 godzin przed monitorem, w ciasnym, dusznym pokoju, z niedobrym obiadem (moja wersja vege to makaron polany sosem z puszki) i przerwami kawowymi - tu miła niespodzianka - z owocami zamiast ciastek. Z naszej grupy tylko ja byłam zadowolona, reszta tęsknie spoglądała do salki obok, gdzie ciastka były, dużo w różnych kolorach - ale nie dla nas.
Na szczęście znalazło się bezpieczne miejsce dla mojego roweru więc było codziennie 32 km.
A wieczorami przerabiałam (pierwszy raz w życiu) jabłka i aronie na niskocukrowe dżemy i narzekałam, że tyle z tym roboty i już nigdy więcej.
beaataa
1 października 2015, 12:11Okazało się, że na moja też nie, chociaż myślałam, że będzie jeszcze gorzej. Ale ja nie obierałam tych jabłek ze skórki, a z aronią to wcale nie ma pracy (jak już się ją nazrywa oczywiście, ale to akurat było przyjemne). Ale teraz się cieszę, bo wyszły pyszne jest ich dużo. Nie kupuje takich rzeczy gotowych, więc niestety jak chce jeść to muszę sama zrobić, co bardzo ogranicza zakres tego co jem do takich najprostszych w zrobieniu:) A jakie fioletowe zęby są po tej aronii!!! :)