20 km na rowerze
Siłownia (tak klima jest, nie, nie taka mocna jakbym chciała):
1 Przysiady ze sztangą na barkach
10x18kg, 10x 28kg, 10x28kg, 10x28kg, 10x 28kg
2. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki
15x 20kg, 15x 20kg, 15x 20kg, 15x 20kg - czytałam tyle o progresie, ale przy niższym obciążeniu nie czuje nic, przy wyższym odchylam się
3. Podciąganie za pomocą gumy niebieskiej - coraz lepiej, wyobrażam sobie skrzydła na plech, pomaga, ale tez zawsze przypomina mi się ta scena z Vikingów, to robienie orła, jako zemsta na wrogu
4x po 10 podciągnięć - oczywiście ostatnie są żałosne pomimo tej gumy
4. Wyciskanie sztangi na ławce poziomej
15x 20kg, 12x 20kg, 11x 20kg, 10x 20kg
5. Wiosłowanie sztangą trzymaną nachwytem
4 serie po 15 wiosłowań ciężar 25 kg - i znowu ta progresja, a raczej jej brak, ale tylko przy tym obciążeniu naprawdę czuje plecy
6. Martwy ciąg na jednej nodze z ciężarkiem w ręku (po tej samej stronie) - czy to jest to samo co zbieranie grzybków?
10x 9kg - powtórzone trzy razy na każdą nogo/rękę
7. Skręty tułowia na stojąco z ciężarkiem trzymanym przed sobą obiema rękoma
10x 8 kg na każdą stronę, powtórzone trzy razy
8. Wypychanie nogi na maszynie/wahadle na pośladki
4 serie x 15 powtórzeń na każdą nogę x 22,5 kg
9. Opady na rzymskiej ławce
3 serie po 20 powtórzeń, wyraźne zatrzymanie w górze
10. Ginekologi rozpychające i ściągające
3 serie łączone po 15 powtórzeń po niepamietam ile kg.
A potem TBC, które ze względu na temperature na sali było trochę lżejsze niż zwykle.
A potem szybko na rowerze do domu, bo hura! hura! jadę w Tatry na weekend.