Poszłam na eGym.
Bylo nudno jak to na siłowni. Miałam podcast na uszach i zrobiłam swoje. Po wszystkim poszłam do domu.
Chętnie to powtórzę.
W domu miałam problem z wchodzeniem po schodach i wyszły mi zakwasy na bokach i na bicepsie. W piątek zatem już tylko spacer. W deszczu i silnym wietrze. Wiatr przestawiał mi kije, że się prawie raz potknęłam.
Sobota chill. Jest maraton Igrzysk Śmierci w kinie, więc jestem umówiona z koleżanką na obiad i na seans. Mam ochotę na jakiś makaron z bazylią.