Jako dziecko przeszłam fazę paleontologii. Widziałam siebie na tej ścieżce kariery. Miałam książkę 3d z dinozaurami i 3 gumowe gady. Zakochana też byłam w filmie jurassic park zanim go zobaczyłam. Pamiętam dokładnie jego spory promocyjne, plakaty, koszulki. Cały ten jazz.
Fascynacja zwierzątkami przerodziła się w dobre oceny z biologii i późniejsza maturę i studia rolnicze. W ramach tych studiów miałam między innymi ekologię. Wbrew powszechnej opinii, ekologia nie zajmuje się ochrona środowiska. To osobna dziedzina. Ekologia to nauka o zależności ach między organizmami. I z tego też byłam dobra.
Wiem więc, że nie powinno się ani żadnego organizmu z danego terytorium zabierać, ani na nie introdukowac. Całość spowoduje powstanie kaskady i zawalenie się całej siatki zależności między organizmami pierwotnie gdzieś występującymi i powstanie nowych połączeń z zaimplantowanym gatunkiem.
I tak na przykład wiele miast decyduje się obecnie na wieszanie na elewacjach budynków budek lęgowych dla jerzyków. Sama idea jest fajna i eko, bo w ciągu 2 lub 3 lat, ptaki zaczynają zasiedlac ów budki i rośnie ich populacja. Same zaś zjadają komary i muchy, co dla ludzi w teorii jest w porządku. W praktyce, komary u muchy bywają potrzebne i soacek ich populacji spowoduje, że nadmiernie wykute ptaki, zdechną z głodu.
Innym błędem było, nie pamiętam w jakim kraju to się zdarzyło, że sprowadzono i fizycznie wypuszczono ptaki, które miały za zadanie zjadać szkodniki drzew. Sam pomysł niby dobry, ale ptak ten postanowił nie zjadać jednak szkodników drzew tylko łatwiej dostępne inne owady, a tym samym niemal doprowadził do wymarcia ptaków, które pierwotnie żyły w danym miejscu i zjadły te same owady. Zabrakło pożywienia, więc wygrał silniejszy. A szkodniki zostały.
Więc czy chciałabym wprowadzić dinozaura do środowiska? Nie. To by było bardzo nieodpowiedzialne.
Kto nie wierzy, niech poczyta o wpływie dzikich hipopotamów na bioróżnorodność w Kolumbii.