Od czasu urlopu na rowerach moja waga orzstala spadać. Wzrosła z 70.7kg na 72.2kg I nie chce spaść poniżej. Ale nie poddaje się. Może lekko się załamuje. Jednak popatrzyłam na tendencje kaloryczne i widzę, że nic nie bierze się z powietrza. Miałam okres a potem tydzień słabego samopoczucia, ponadto pracę siedzącą. Więc jadłam i się nie ruszałam. Sport był, owszem, ale mało.
W ten weekend udało się trochę przypilnować. Trochę.. Bardzo. Pierwszy weekend od nie wiem kiedy, zjadłam ile trzeba a nie ile dusza zapragnie. Fakt, że byłam zajęta. W sobotę pracowałam, potem wyjazd i wieczorem w domu dopiero miałam spokój, jak poćwiczyłam.
W niedzielę pomalowałam rano drzwi do ogrodu i po obiedzie i drzemce, poszłam biegać i zrobiłam trening.
Więc przez dwa najtrudniejsze dni udało mi się zjeść między 1900 a 2000 kcal. W piątek zaś 1700. Więc co by nie było, był deficyt. Musiałabym chyba z łóżka nie wstawać, aby spalać mniej.
Dziś zjadłam 1600 kcal. Nie myślę, by zjeść więcej. Jestem na pchana pod korek. W pracy trzymałam post do 13tej. Rano zrobiłam jogę na przerwie śniadaniowej. Dziś zaś trening na macie. Zaraz jadę na spacer że znajomą. Wkrótce będą upały, pewnie sport padnie. Mam nadzieję, że dieta nie. Nawet nie wiem, czy mam jakieś lody w zamrażarce. Ale raczej nie.
PACZEK100
10 sierpnia 2022, 09:32Zastoje się zdarzają głowa do góry. A może to mięśnie?
Dylematy_z_Szafy
9 sierpnia 2022, 00:59Najważniesza że wiesz dlaczego tak się stało. Teraz wracaj na dobre tory i będzie super 😃💪
AgniAgniii
8 sierpnia 2022, 20:16Mięśnie-w końcu trochę pedałowania było...
ishapper
8 sierpnia 2022, 19:52Gratuluję udanych ćwiczeń :)