I od razu się przyznaję - nie wiem ile ważę.
Prawda jest taka, że w weekend popłynęłam, a w tygodniu wracam po pracy tak zmęczona, że wydaje mi się, że tylko jedzenie jest mi w stanie przywrócić siły, co oczywiście jest bzdurą.
Gorzej, bo dni do ślubu ubywa. Boję się nawet zacząć mierzyć kiecki ślubne, bo wszystkie chyba są w rozmiarze 34.
Jednym słowem - wesoło nie jest.
mniannn11
1 lutego 2012, 12:45Bądź dzielna. Jesteś już bliżej- niż dalej :)
dewastacja
1 lutego 2012, 12:43Powiem Ci, że nie widziałam żadnej sukni ślubnej w rozmiarze 34, a więc głowa do góry :)