Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Boję się cieszyć z dzisiejszego wyniku...


Dzisiaj waga sprawiła mi milły prezent...78,3 kg. Chcę skakać z radości bo byłby to mój rekord, ale z drugiej strony boję się, że to jakiś figiel z jej strony. Jest jeszcze opcja odwodnienia bo na noc wypiłam duuużą lampkę czerwonego wina (gdzieś 1/3 butelki hihi).

Weryfikuję wczorajszy dzień:

A)

- kawa z mlekiem

- 1/4 kromki razowca

- 4 rzodkiewki z plasterkiem szynki

- 2 banany (siedziałam do pózna w pracy i się nie powstrzymałam)

- kawałek piersi z indyka

- wino czerwone

B)

- 30 min orbitreksu

- 150 brzuszków

- ćwiczenia z hantlami na ręcę (ale dosyć marnie mi to idzie)

A wracając dziewczynki do wczorajszego tematu.... to właśnie o to chodzi, że ja odchudzam się dla siebie a nie mojego tyrana. On nie potrafi zrozumieć, że każde jego słowo na ten temat dołuje mnie, wywołuje agresje a w konsekwencji prowadzi do tego, że przekornie mówię, że nie mam zamiaru się odchudzać. Ja to traktuję jako moją prywatną sprawę, walczę z tym całę życie i wszystko co "osiągnęłam" zawdzięczam wyłącznie sobie i robiłam to wyłącznie dla siebie.

Najwyższa waga jaką odnotowałam to 113 kg, pózniej wahała się między 95 - 105kg. Dziś jest trochę lepiej bo koło 80kg, ale ja wiem, że moja walka nigdy się nie skończy, zawsze będę musiała się odchudzać, albo żeby schudnąc albo żeby nie przytyć. Niestety taka jest prawda i takie jest życie grubasa.

Mam do Was pytanie. Z groupona dowiedziałam się o zabiegach wyszczuplająco ujędrniająych RF lub guamach. Zastanawiam się nad tym, tzn za pare kilogramów :-) Czy któraś z Was próbowała tego kiedyś?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.