Tak, wiem - miałam się nie ważyć, ale nie potrafię.
Z wczorajszego dnia jestem dosyć zadowolona, tzn nie było niestety sportu, ale dotarłam do domu po 21, zjadłam parę plasterków szynki, wypiłam szklankę mleka i padłam.
Wczorajszy dzień wyglądałą mniej więcej tak;
- kawa z mlekiem i słodzikiem
- jogurt z otrębami (ok. 150g jogurtu naturalnego light + dwie łyzki otrębów)
- kawa z mlekiem i słodzikiem
- kawałek wafla andruta (wiem - grzech)
- serek (ok.200g)
- 5 plasterków szynki z chrzanem
- szklanka mleka
- w ciągu dnia dużo wody i pepsi max
Dziś zaliczona codzienna kawka, jogurcik w pogotowiu, obiadokolacja planowane wczoraj mięsko będzie dziś, chyba, że znowu nie zdążę go zrobić. Mój chłopak chyba schudnie przy mnie w tym miesiącu z 10 kg, bo nie mam czasu nawet mu obiadu zrobić :-)
Naprawdę czuję, że odwykłam od diety, niby przez te pare miesiący co chwila starałam się na niej być, ale ciągle czymś grzeszyłam i teraz też ciężko wytrwać mi bez wsadzenia czegoś spoza listy do ust.
Chciałam w maju zobaczyć 75/76 kg, ale wiem już, że to raczej niemożliwe. Moje tempo odchudzania strasznie spadło i to jest sgtraszne, bo ja jestem niezmiernie niecierpliwą osobą, która łatwo się zniechęca jak nie widzi szybkich efektów.
Przy okazji oglądam Wasze zdjęcia dziewuszki jak przy podobnej wadze wyglądacie i muszę powiedzieć, że ja to jakiś potoworek przy Was. Moje ręce i nogi to jakieś koszmarne balerony !!!