Po świętach wielkanocnych i dłuugim weekendzie moja waga 81,7 kg.
Prawda jest taka, że moja waga ciągle jest taka sama, poza momentami kiedy po np dwóch dniach grzeszenia potrafi pokazać nawet 84 kg.
Niestety ograniczanie jedzenia nic nie daje. Jeśli chcę schudnąc muszę wrócić do ostrej diety. Za chwilę trzeba będzie ubrać krótki rękawek, założyć krótkie spodenki albo kieckę bez rajtek i wtedy całe moje sadło wyjdzie na światło dzienne.
Chcę znowu zacząć chudnąc od dziś, od teraz.
Poza tym chyba będę miała jeszcze jedną, niekoniecznie miłą motywację w postaci całkowitego startowania od zera jeśli chodzi o moją pracę. Niezależnie od tego jak dalej się to potoczy wiadomo, że szczupłemu łatwiej.
Dzisiaj na śniadanko kawa i do południa sama woda, bo muszę wczorajsze grzechy odpokutować, a na obiadek warzywa gotowane może z odrobiną ryżu albo kaszy.
Zdecydowanie musze ograniczyć alkohol, bo tu jedna lampka wina tu piwko w ogródku i kcalorie lecą. Ze sportu; przepraszam się z orbim (wczoraj było pierwsze spotkanie 40 minutowe przeprosinowe) i rowerek na świeżym powietrzu. Biegania nienawidzę więc do niego nie wrócę.
Będzie ciężko bo mam naprawdę ciężkie chwile, a wiadomo stres = jedzenie, ale będę walczyć!
Cosmaa
4 maja 2011, 10:27ja bym Ci proponowala zamiast glodowki do poludnia to wieksze sniadanie, ktore da Ci wiecej energii a potem ograniczanie - czyli mniejszy obiad i najmniejsza kolacje, a do tego sporo plynow. Duze sniadanie sprawi ze potem nie bedzie Cie ciagnac tak do podjadania .... powodzenia zycze :*