Choć miało być tak pięknie...
Zamiast diety, ćwiczeń i pełnej mobilizacji w nowym roku jest grzeszenie, kiepski nastrój, brak ćwiczeń. Waga tym samym też kiepska - 82,00 dzisiaj.
Od 5 stycznia powtarzam sobie "od dziś" i trwam w tym postanowieniu do godzin popołudniowych, a potem postanowienie weryfikuję na "od jutra" i tak minął tydzień.
Dlatego nie chcę się znowu zarzekać, że od dziś. Wczoraj poćwiczyłam w domku, ale niedzielny wypad zakończył się obiadem w restauracji i jeszcze słodkim grzeszeniem.
A dziś w planach siłownia...z dietą średnio, jeszcze nie najgorzej, ale do wieczora daleko :-(
Kurcze teoretycznie za tylko7 kilo będę czuła się świetnie a za 12 wręcz bosko, więc dlaczego tak ciężko mi się zabrać do roboty...
Ciągle tylko zadręczam się tym psychicznie a rezultatów brak. Całkiem to niepoważne.
qwas
10 stycznia 2011, 21:52no t dopiero początek roku mamy :D zdążymy do lata :D :**